- Kolejny wstrząs w śląskim górnictwie: po tragedii w Knurowie-Szczygłowicach, tym razem w kopalni Staszic-Wujek – Ruch Murcki Staszic.
- Dziewięciu górników znajdowało się 900 metrów pod ziemią; czterech z nich odniosło obrażenia, ale ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
- Zdarzenie podkreśla ryzyko pracy pod ziemią, zwłaszcza po niedawnej śmiertelnej ofierze w innej kopalni.
Śląskie górnictwo znów przeżywa trudne chwile. Zaledwie dwa dni po tragicznym wstrząsie w kopalni Knurów-Szczygłowice, w środku nocy wstrząs zatrząsł także kopalnią Staszic-Wujek – Ruch Murcki Staszic. Jak przekazała Ewa Grudniok, rzeczniczka Polskiej Grupy Górniczej, do której należy zakład, zdarzenie miało miejsce w środę, 13 sierpnia, o godzinie 3:33 w rejonie upadowej 14b-bis w pokładzie 510. Siłę wstrząsu oszacowano na 8 x 10³ J.
Na poziomie 900 metrów pod ziemią znajdowało się wówczas dziewięciu górników. Wszyscy zdołali samodzielnie wydostać się na powierzchnię, jednak czterech z nich odniosło obrażenia. Poszkodowani wykonywali roboty przygotowawcze i – jak wynika z ustaleń – doznali m.in. stłuczeń głowy, klatki piersiowej, ramienia oraz stawu kolanowego. Zostali przewiezieni do szpitali w Ochojcu i Murckach.
– Najważniejszą informacją jest to, że życie żadnej z tych osób nie jest zagrożone – podkreślają przedstawiciele PGG, cytowani przez TVP Katowice.
To zdarzenie jest szczególnie niepokojące, ponieważ nastąpiło tuż po dramatycznych wydarzeniach w kopalni Knurów-Szczygłowice, do których doszło w poniedziałek, 11 sierpnia. Tam również doszło do silnego wstrząsu, tym razem na głębokości 850 metrów. W zagrożonym rejonie znajdowało się dziewięciu górników – ośmiu z nich zdołało samodzielnie opuścić wyrobisko. Dziewiąty górnik był poszukiwany przez ratowników górniczych przez niemal dobę.
Niestety, wczoraj (12 sierpnia) późnym wieczorem sztab akcji poinformował o odnalezieniu ciała 40-letniego pracownika spółki. Mimo ogromnego wysiłku ratowników, na pomoc było już za późno.