Ludzie jadący busem do pracy w Holandii właściwie nie mieli żadnych szans. Ich pojazd przewrócił się na bok, sunął po drodze wprost pod nadjeżdżający autokar. Mimo rozpaczliwego hamowania kierowcy autobusu doszło do zderzenia i zmiażdżenia renaulta. Z busa została kupa poskręcanej blachy, a strażacy pracowali na miejscu przez dziewięć godzin, by z wnętrza wydobyć wszystkie zmasakrowane ciała. Niemal wszystkie ofiary pochodziły z Podkarpacia. Wśród nich byli zaręczeni Patryk i Karolina. Była noc 22 sierpnia 2020 r. Droga Krajowa 88 na wysokości węzła Kleszczów pod Gliwicami.
Bus zmiażdżony przez autokar. Tragiczny wypadek pod Gliwicami
Sprawcą całego nieszczęścia jest Jerzy S. - ten obecnie 73-letni mieszkaniec Cieszyna sekundy wcześniej postanowił wyprzedzić inny wóz. Wyjechał jednak wprost na jadącego w przeciwnym kierunku busa. Próbował uniknąć zdarzenia, tak samo jak drugi kierowca. Jednak ta sztuka się nie udała. Volkswagen touran, w którym za kierownicą siedział Jerzy S. uderzył w busa, wskutek tego ten wjechał w rów, a potem się wywrócił i sunął po drodze, by spotkać tragiczny los.
Czytaj też: 19. rocznica tragicznego wypadku pod Jeżewem. Zginęło 10 maturzystów pielgrzymujących na Jasną Górę
Jerzy S. został oskarżony o nieumyślne spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym. Kierowca bronił się - twierdził, że w jego aucie doszło do wybuchu opony. I dopiero wtedy stracił panowanie nad samochodem. Jerzy S. podkreślał też, że jest doświadczonym kierowcą i nigdy wcześniej nie miał nawet stłuczki, a przejechał w ciągu 44 lat ok. 2 mln km.

i
Jednak jego słowa nie przekonały sędziów. Hipoteza o wystrzale opony została odrzucona. Pół roku temu usłyszał pierwszy wyrok. Sąd Okręgowy w Gliwicach uznał go za winnego i wymierzył mu 4 lata kary pozbawienia wolności. Dodatkowo zakazał prowadzenia pojazdów przez 8 lat i wypłacenie nawiązek po 30 tys. zł członkom rodzin ofiar wypadku.
- Katastrofa została spowodowana nieumyślnie - uzasadniała wówczas decyzję sędzia Agata Dybek-Zdyń, przewodnicząca składu. - Panowała mżawka i było ciemno. Oskarżony był w pojeździe 12 godzin, a nie jest osobą młodą, jednak podjął się manewru wyprzedzania innego pojazdu. Skutkiem było umyślne złamanie zasad w ruchu drogowym i śmierć dziewięciu osób, poważne obrażenia jednej osoby i mniejsze obrażenia reszty osób - dodawała.
Od wyroku odwołał się zarówno obrońca skazanego, jak i prokuratura. Ten pierwszy domagał się uniewinnienia. Natomiast prokuratura wnioskowała o karę 8 lat więzienia.
Wyrok za wypadek, który wstrząsnął krajem
Dziś Jerzy S. ponownie stanął przed sądem. Rozprawa w Sądzie Apelacyjnym w Katowicach była tylko jedna. Po kilku godzinach sąd wydał werdykt - podtrzymał niemal w całości wcześniejsze skazanie. Zmienił wyrok tylko w sprawie zakazu prowadzenia pojazdów - mianowicie czas, gdy Jerzemu S. odebrano prawo jazdy został zaliczony na poczet orzeczonej kary zakazu prowadzenia pojazdów na 8 lat.