Mężczyźnie grożą kolejne kary?

Tata Kamilka z Częstochowy ma poważne kłopoty. Sąd był bezlitosny, mowa o areszcie

2024-02-23 8:45

Po tym jak tata Kamilka z Częstochowy trafił do aresztu, grożą mu kolejne konsekwencje prawne. Mężczyzna został skazany na 15 dni zamknięcia za przywłaszczenie 100 zł, które zresztą oddał poszkodowanemu pracodawcy. Teraz odpowie za niepłacenie alimentów na zmarłego chłopca, ale jego pełnomocnik przekonuje, że to sprawka Magdaleny B., bo mężczyzna przekazywał pieniądze na syna.

Tata Kamilka z Częstochowy w areszcie. Odpowie za niepłacenie alimentów?

Pan Artur, tata Kamilka z Częstochowy, odbywa karę aresztu za przywłaszczenie 100 zł, ale sąd skazał go już na kolejną, tym razem za niepłacenie alimentów - napisał o tym wcześniej Fakt.pl. Sprawa nie jest jeszcze przesądzona, bo jak wyjaśnia Przemysław Koziński ze Stowarzyszenia "Szczęśliwe dziecko", pełnomocnik mężczyzny, od tej decyzji (rok ograniczenia wolności i 20 godzin prac społecznych miesięcznie) udało się złożyć odwołanie. Według Prokuratury Rejonowej w Częstochowie pan Artur nie przekazywał pieniędzy na tragicznie zmarłego syna w okresie od 3 kwietnia do 8 maja ub.r., ale zdaniem prawnika wcale tak nie było.

Tata Kamilka z Częstochowy trafił do aresztu. Prawnik ujawnia szczegóły

8-letni Kamilek odszedł w ciszy. "Ani przez chwilę nie cierpiał"

Z moich ustaleń wynika, że Magdalena B. (matka Kamilka - przyp.red.) brała alimenty od pana Artura, a w tym samym czasie zgłaszała do Funduszu Alimentacyjnego, że on ich nie płaci, więc miała pieniądze i stąd, i stąd. O tym, że mój klient przekazywał pieniądze na syna, świadczą zresztą dowody w postaci przekazów pocztowych, a do tego zeznania pracodawcy mojego klienta, który mu towarzyszył, gdy ten przelewał pieniądze w placówce. Ponadto są też SMS-y, jakie kobieta wysyłała do ojca Kamilka i jego partnerki, potwierdzając, że otrzymywała wszystkie kwoty. Szkoda, że nikt tego wcześniej nie zweryfikował - wyjaśnia Koziński.

Pełnomocnik pana Artura przekonuje, że w tej sprawie dostrzega więcej zaniedbań polskiego państwa. Przypomina, że mężczyzna wychowywał się w domu dziecka, a po opuszczeniu placówki, co miało miejsce 30-40 lat temu, powinien był dostać wsparcie i pomoc, ale został pozostawiony sam sobie. To dlatego jego klient zwyczajnie nie wie, jak odnaleźć się w meandrach przepisów prawa, zwłaszcza gdy ma naprzeciw siebie ludzi, którzy dla odmiany wykazują się tutaj biegłością.

Pan Artur nigdy wcześniej nie korzystał z pomocy obrońcy z urzędu czy pełnomocnika, bo nikt nie nauczył go, jak to zrobić. W takich potyczkach prawnych jest skazany na niepowiedzenie i na swój sposób nieporadny, ale to nie jego wina - dodaje Koziński.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki