Tomek siedział na ławce z Malwiną. Gdy przyszedł Dawid B. rozpętało się piekło

2025-06-17 11:51

To były sekundy. Pijany w sztok i buzujący agresją Dawid B. (35 l.) wysiadł z tramwaju i szybkim krokiem szedł w stronę ławeczki na pl. Orląt Lwowskich w Częstochowie. Z plecaka wyjął młotek i po krótkiej wymianie zdań zaczął okładać nim po głowie Tomasza K. (+49 l.). Bił mocno. Co najmniej kilka razy. Teraz usłyszał prawomocny wyrok w tej sprawie. Zza krat szybko nie wyjdzie.

Dawid B. zatłukł starszego mężczyznę. Potem natychmiast uciekł z placu. Skatowany mężczyzna leżał nieprzytomny. Ktoś z przechodniów podbiegł i zaczął reanimację. Pogotowie zabrało pana Tomasza do szpitala. Nie udało się jednak utrzymać go przy życiu.

Tomasz M. został zatłuczony młotkiem bez powodu. Trudno bowiem za takowy uznać to, że przysiadł na parkowej ławce wraz z Malwiną M. (37 l.). Kobieta przez jakiś czas była w związku z Dawidem, ten jednak ją bił, dlatego zerwała z nim znajomość.

Tragicznego dnia on wydzwaniał do niej kilka razy. Z rozmów dowiedział się, gdzie przebywa i że nie jest sama.

- Dawidowi nie podobało się to, że na ławce są też mężczyźni. Z każdym telefonem był coraz bardziej zdenerwowany. Słychać też było, że jest pijany. W jednym z ostatnich telefonów krzyczał już, że pozabija, ale nie powiedział kogo - zeznawała potem w sądzie Malwina M.

24 czerwca 2022 r. ok. godz. 18 Dawid B. zjawił się na pl. Orląt Lwowskich. Minutę później doszło do ataku.

- Z niebieskiego plecaka wyjął młotek. Między nim a panem Tomkiem wynikła awantura. Dawid dopytywał go, czy uważa mnie za ku... Dlatego że pan Tomek powiedział wcześniej do mnie, że "mam ochronę". Dawid to usłyszał przez telefon i uznał, że zostałam obrażona. Potem zaczął go bić młotkiem - relacjonowała Malwina M.

Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Częstochowie. Oprócz zabójstwa 44-latek odpowiadał też za kilka innych przestępstw - m.in za pobicie Malwiny M. i groźby karalne.

Bogusław Kromołowski, p.o. zastępcy prokuratora rejonowego w Prokuraturze Częstochowa-Południe żądał dla oskarżonego kary dożywocia.

- Pobudzony, agresywny, pijany. Oskarżony nie przyjechał na miejsce zdarzenia z pustymi rękoma. Przyjechał z młotkiem. To też nie było tak, że oskarżony próbował rozwiązać jakiś problem, który niby miał powstać. Nie. Młotkiem zadał ciosy w głowę. W newralgiczny punkt dla życia człowieka. Nie ma bardziej wrażliwego punktu w organizmie człowieka. Następnie opuścił miejsce. Widać wyraźnie, że oskarżony przyjechał po to, aby zabić. Od razu skierował się do ławki. I od razu zaatakował. To było totalne lekceważenie zdrowia i życia drugiego człowieka. Ponadto oskarżony nie przejawia czegoś takiego jak skrucha czy poczucie winy. Jest wielokrotnie karany, ale nie wyciągnął z tego żadnych wniosków - mówił prokurator.

Mecenas Marek Raszewski, obrońca z urzędu Dawida B. przekonywał sąd, że jego klient powinien zostać ukarany, ale nie za zabójstwo.

- Zabójstwo jest umyślne lub nieumyślne. Sprawca musi chcieć zabić lub przewidywać, że to co zrobi może skutkować śmiercią. Gdy nie można udowodnić zamiaru bezpośredniego lub ewentualnego, to winien wejść w rachubę artykuł o ciężkim uszczerbku na zdrowiu skutkującym śmiercią. Jednak nawet gdyby uznać, że oskarżony jest winien zabójstwa, to nie zasługuje na karę dożywocia. Moim zdaniem wpływ na przebieg zdarzenia, na zachowanie oskarżonego miał stan silnego wzburzenia, którego mógł on doznać gdy dowiedział się, że Malwina M. mogła być obrażona przez pokrzywdzonego. Obojętnie, czy zniewaga była prawdziwa, czy też nie - przekonywał mecenas Raszewski.

Głos zabrał Dawid B. Powiedział, że żałuje. - Bóg mi świadkiem, że nie miałem zamiaru zabić tego człowieka. Tak naprawdę wiedziałem, że tam jest kilku chłopaków, że mam kontuzjowaną jedną rękę. Młotek wyjąłem dochodząc do nich. Po prostu "w razie czego", bo wiedziałem, że tam jest on i jego koledzy. Nie wiedziałem co się będzie działo. Nie planowałem tego. Nie miałem takiego zamiaru. To wszystko działo się spontanicznie, tak szybko. Żałuję tego co zrobiłem, zniszczyłem życie jego rodzinie, bo wiem, że ma nastoletniego syna i teraz będzie się chował bez ojca - stwierdził Dawid B.

Sąd nie miał jednak wątpliwości i skazał mężczyznę za zabójstwo i inne przestępstwa, o które był oskarżony. Dawid B. usłyszał za to łączną karę 25 lat pozbawienia wolności. Ma ją dobywać w warunkach terapeutycznych.

- Oskarżony w zasadzie nie kwestionował, że zadał ciosy stalowy młotkiem w głowę i szyję pokrzywdzonego, kwestionował jedynie, że działał z zamiarem pozbawienia życia pokrzywdzonego. Na podstawie zebranego materiału dowodowego, w tym zeznań naocznych świadków, sąd nie ma wątpliwości, że zdarzenie polegało na tym, że oskarżony podszedł od ławki na której siedział Tomasz K., bez uprzedzenia, w sposób nagły, niespodziewany, zadał mu kilka uderzeń metalowym młotkiem w głowę i szyję. Na podstawie opinii biegłych nie ulega wątpliwości, że najpoważniejsze obrażenia, jakie miał pokrzywdzony to urazy wewnątrzczaszkowe, które skutkowały zgonem. Biegły zauważa, że sprawca posłużył się dużą siłą. To miało wielkie znaczenie przy ocenie prawnej zachowania oskarżonego. Uznano, w sposób nie budzący wątpliwości całego składu, że należy zakwalifikować to jako zabójstwo umyślne. Obrońca oskarżonego sugerował inną kwalifikację czynu. Jednak zwracam uwagę, że oskarżony niezwłocznie po dokonaniu czynu opuścił miejsce zdarzenia. Zdawał sobie sprawę zatem, że pokrzywdzony nie żyje. Wynika to ze złożonych przez niego wyjaśnień. Nawet jeśli oskarżony był wzburzony, czy możemy uznać, że zaistniały jakieś okoliczności, które usprawiedliwiałyby tak silne wzburzenie, że miałoby wpływ na jego stan emocjonalny i psychiczny? Co byłoby taką okolicznością? To, że wcześniej rozmawiał z Malwiną M. i usłyszał jakieś dziwne zarzuty pod jej adresem? To, że w żaden sposób nie podjął próby zweryfikowania tych zarzutów? To, że one były, gdyby się chwilę zastanowić, abstrakcyjne, nieprawdziwe, wydumane? To miałoby być taką okolicznością usprawiedliwiającą silne wzburzenie? Oskarżony był w stanie nietrzeźwym. I to przede wszystkim był czynnik wpływający na jego zachowanie, wywołujący agresję. Wywołującym dodatkowe zachowanie, które nie było w żadnym związku przyczynowym z rzekomą winą pana Tomasza K. Pan K. nie uczynił niczego, co mogło by uzasadniać tę agresję - tłumaczyła przewodnicząca składu sędziowskiego Urszula Adamik.

Od tego werdyktu odwołała się zarówno prokuratura, jak i obrońca Dawida B. Oskarżyciel domagał się dożywocia, obrona złagodzenia kary. Sąd Apelacyjny w Katowicach nie uwzględnił jednak wniosków żadnej ze stron. Wyrok 25 lat pozbawienia wolności został w całości utrzymany.

Roztrzaskał młotkiem głowę Tomasza, dostał 25 lat
Super Express Google News

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki