Za pośrednictwem popularnych portali, głównie społecznościowych, aktywiści prowadzą różne kampanie i zbierają pieniądze na rozmaite cele. Najczęściej również przez internet organizują klasyczne protesty.
Internet stał się tak popularny, że dla części organizacji jest on głównym źródłem pieniędzy. W dodatku mowa tu o kwotach rzędu nawet kilkudziesięciu miliardów dolarów rocznie. W Stanach Zjednoczonych w 2007 roku suma ta wyniosła ponad 10 mld dolarów. W tym roku ze środków podarowanych przez internautów Barack Obama sfinansował całą kampanię wyborczą. Oznacza to, że jego sztab dzięki zbiórce w sieci uzyskał w ciągu kilkunastu miesięcy nawet 50 milionów dolarów.
Eksperci twierdzą jednak, że zjawisko "internetowej rewolucji" ma również drugą, mniej pozytywną stronę. Anonimowość i wolność, jaką niesie ze sobą internet, powodują, że w sieci coraz prężniej rozwijają się organizacje ekstremistyczne, których działanie poza siecią byłoby nielegalne.
Jeśli walczyć, to tylko w internecie
2008-11-29
0:00
Gdzie najłatwiej protestować? W internecie. Właśnie dlatego sieć stała się ulubionym miejscem manifestowania nawet najbardziej kontrowersyjnych poglądów przez wszystkich aktywistów.