W samolocie jak w autobusie

2009-07-06 19:06

Szef linii lotniczych Ryanair chyba zbyt dosłownie potraktował nazwę Airbus (powietrzny autobus) i chce, żeby jego maszyny miały również "miejsca stojące". To nie żart, a kolejny pomysł irlandzkiego taniego przewoźnika na obniżenie kosztów...

Na początku należy się krótkie wyjaśnienie. Choć najtańsze miejsca w samolotach Ryanair nazywałyby się stojące, to w rzeczywistości bardziej pasowałaby do nich etykietka "barowe", ponieważ pasażerowie będą jednak siedzieć. Różnica w tym, że zamiast fotela dostana... taboretlub jak woli o tym mówić sam przewoźnik - "stołek".

Niedorzeczny pomysł? Okazuje się, że wcale nie - przynajmniej nie dla producentów samolotów. Boeing już zgodził się produkować maszyny z przedziałem ekstremalnie ekonomicznym, więc teraz decyzja zależy wyłącznie od urzędu lotnictwa.

I tu może być problem, bo eksperci komentują pomysły Ryanair pukając się w głowę. Twierdzą, że to niebezpieczne, a wręcz niedorzeczne, a szefowi tanich linii z ironią radzą, żeby kupił samoloty transportowe i tak, jak się to zdarza w krajach trzeciego świata, woził ludzi dosłownie na stojąco - jak w autobusie.

Michael O'Leary, szef Ryanair, zgryźliwymi komentarzami zdaje się jednak nie przejmować. Prawdopodobnie zdołał się już do nich przyzwyczaić, ponieważ słyszy je nie po raz pierwszy. W podobnym tonie eksperci komentowali pomysł na wprowadzenie opłat za korzystanie z toalety czy rewolucję w transporcie bagaży - kilka miesięcy temu padł pomysł, żeby pasażerowie sami donosili walizki pod sam samolot...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki