ZARAZILI Irenę koronawirusem w szpitalu w Ciechocinku, a potem WYRZUCILI na BRUK [ZDJĘCIA]

2021-03-15 11:03

Emerytowana nauczycielka z Warszawy leczyła się w szpitalu w Ciechocinku. Tam podano jej pierwszą dawkę szczepionki. Po tygodniu kobieta zachorowała. Lekarze myśleli, że ma infekcję gardła. Podali jej antybiotyk. Gdy okazało się, że zarazili ją w szpitalu koronawirusem, postanowili pozbyć się jej z lecznicy jak zbędny worek kartofli. Kazali jej się wynosić. Do Warszawy miała wracać autobusem albo taksówką.

ZARAZILI Irenę koronawirusem w szpitalu w Ciechocinku, a potem WYRZUCILI na BRUK [ZDJĘCIA]

- Ja już nigdy nie przyjadę do Ciechocinka. Tutaj zarazili mnie koronawirusem w szpitalu. Ja myślę, że mogło to mieć miejsce, gdy korzystałam z masażu. To jednak nie jest w tym wszystkim najgorsze. Oburzające jest to, jak mnie potem traktowano. Zostałam pozbawiona opieki. Nie miałam sił, a nikogo nie było, żeby podał mi szklankę wody. Do domu kazano mi wracać autobusem albo syn miał po mnie przyjechać - mówi naszemu portalowi rozżalona pani Irena.

To emerytowana nauczycielka. Kobieta ma 85 lat. Intelektualnie jest sprawna jak 18-latka. Ma jednak problemy z kręgosłupem. Ona i jej bliscy wiedzą, że jak przestanie chodzić, to będzie gigantyczny problem. Dlatego pani Irena, by dożyć co najmniej 100 lat, a może i więcej, starała się o przyjęcie do 22 Wojskowego Szpitala w Ciechocinku. Jeden z jego oddziałów jest przeznaczony wyłącznie na rehabilitację osób, mających problem z poruszaniem się.

Zobacz też: Pusty i bezludny Ciechocinek w dobie koronawirusa

- Dwa lata temu poinformowano mnie pisemnie, że przyjmą mnie na oddział za 20 lat. Dla mnie to była sprawa rodem z kabaretu. Teraz telefonicznie powiedziano mi, że jest wolne miejsce. Ja mówiłam, że mam termin szczepienia i miejsce w Warszawie, ale oni zapewnili mnie, że zaszczepią mnie u siebie w Ciechocinku - relacjonuje naszemu dziennikarzowi pani Irena.

Emerytowana nauczycielka została zaszczepiona w Ciechocinku 3 marca. Po szczepieniu dobrze się czuła. Dopiero po kilku dniach dostała gorączki i zaczęło boleć ją gardło. Lekarze stwierdzili, że to infekcja i przepisali jej antybiotyk. Kto by się spodziewał, że kobieta złapie śmiertelnego wirusa. Prawda wyszła na jaw dopiero 10 marca i od tego momentu zaczął się koszmar pani Ireny. Kobieta dosłownie została pozbawiona opieki. Nie miał kto jej podać przysłowiowej szklanki z wodą.

- Oni chcieli mnie wyrzucić ze szpitala na bruk. Miałam do domu wracać autobusem. Ja im mówiłam, że przecież mogę zarazić cały autobus, a te osoby kolejne osoby -mówi nam pani Irena.

Po interwencji rodziny pani Ireny trafiła ona do izolatorium które mieści się też w Ciechocinku. Kobieta źle się czuje. Nasz dziennikarz skontaktował się z sekretariatem dyrektora 22 Wojskowego Szpitala w Ciechocinku w miniony piątek (12.03.2021). Powiedzieliśmy dlaczego dzwonimy i dlaczego chcemy poprosić o wyjaśnienia dyrektora szpitala w sprawie pani Ireny. Poproszono nas o numer telefonu. Podaliśmy go. Do dzisiaj nikt do nas nie zadzwonił, aby wyjaśnić nam sprawę pani Ireny.

Jeżeli byliście świadkami wypadku bądź niepokojącego zdarzenia w regionie - pożaru, stłuczki itd., dajcie nam znać! Ostrzeżemy innych i ułatwimy komunikację. Zapraszamy również w razie jakichkolwiek problemów/pytań. Czekamy na naszym Facebooku oraz na mailu - [email protected].

Sonda
Szybkie testy na Covid-19 przed wejściem do pociągu to dobry pomysł?
Rok temu potwierdzono pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce. Jak wpłynął na nasze życie?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki