Na zwłoki młodego mężczyzny natrafiono przy moście kratowym na granicy Gdańska i Pruszcza Gdańskiego. O tragicznym finale poszukiwań najpierw poinformowała sama rodzina zaginionego na Facebooku. Później doniesienia potwierdzili policjanci. Do śmierci Pawła nie przyczyniły się najprawdopodobniej osoby trzecie, niewykluczone, że jego śmierć jest efektem nieszczęśliwego wypadku, choć szczegóły śledczy ustalą dopiero po przeprowadzeniu sekcji zwłok 26-latka.
Przypomnijmy, że Paweł Parzymies zaginął w nocy z 16 na 17 lipca. Ok. godz. 2, 30 opuścił dom kolegi w Pruszczu Gdańskim i udał się na autobus w kierunku Gdańska. To również w autobusie widziano go po raz ostatni ok. godz. 3. 30.
W poszukiwania zaginionego Pawła zaangażowani byli policjanci z Pruszcza Gdańskiego oraz Gdańska. Intensywne poszukiwania rozchodziły się też drogą pantoflową, m.in. dzięki nagłośnieniu sprawy w sieci i samym internautom, których poruszyła sprawa zaginięcia 26-letniego mieszkańca Gdańska.
Już w piątek odbyły się poszukiwania chłopaka w rejonie Raduni. Służby przyjrzały się wówczas dokładnie linii brzegowej oraz okolicy na łodziach. Wcześniej teren przeszukiwano również m.in. przy pomocy psów tropiących oraz policyjnego śmigłowca. Miejsce było dokładnie przeczesywane, ponieważ podejrzewano właśnie tędy mogła przebiegać trasa Pawła, który zmierzał do swoich rodziców mieszkających w Pruszczu Gdańskim.
Ustalenie tego, co stało się z 26-latkiem utrudniał fakt, że w autobusie linii N5, do którego w nocy wsiadł chłopak nie działał monitoring.