- Poznaj miasto w Europie, gdzie granica państwowa biegnie przez środek budynków, dzieląc domy i życie mieszkańców.
- Baarle-Nassau to prawdziwy labirynt enklaw.
- Dowiedz się, jak codzienne życie mieszkańców wygląda w miejscu, gdzie jeden stół może stać w dwóch krajach!
Świat zaskakuje na każdym kroku
Świat pełen jest miejsc, które wymykają się prostym zasadom geografii. W ostatnim czasie pisaliśmy o Stambule, czyli mieście, które rozciąga się na dwóch kontynentach, łącząc Europę z Azją w jednym tętniącym życiem organizmie, a więcej w tym temacie przeczytacie tutaj: Jest tylko jedno takie miasto na świecie. Ma ponad 2500 lat i leży na dwóch kontynentach.
To jednak dopiero początek geograficznych osobliwości. W Europie znajduje się bowiem miasteczko, które poszło o krok dalej – nie tylko leży na granicy dwóch państw, lecz dosłownie z niej się składa. Tam mieszkańcy żyją jednocześnie w dwóch krajach, a granica potrafi przebiegać przez środek ich domów.
Polecany artykuł:
Dwa państwa, jedno miasto
Baarle to tak naprawdę dwa miasta w jednym. Belgijska część nazywa się Baarle-Hertog, a holenderska Baarle-Nassau. Oba tworzą wspólną tkankę miejską, ale granica między nimi jest tak poplątana, że w niektórych miejscach przebiega np. przez środek domu, restauracji, a nawet przez pokój dzienny!
Baarle-Hertog składa się z 22 oddzielnych enklaw położonych na terytorium Holandii,a w ich obrębie znajduje się 7 holenderskich subenklaw należących do Baarle-Nassau. Granica przypomina więc prawdziwą mozaikę i zamiast jednej linii, to sieć skrawków ziemi, które tworzą istny geograficzny labirynt.
Dalsza część artykułu znajduje się pod galerią.
Dwa państwa, jedno miasto [ZDJĘCIA]
Baarle‑Hertog i Baarle‑Nassau
Wiele osób zastanawia się dlaczego Baarle‑Hertog i Baarle‑Nassau mają tak poplątane granice. Okazuje się, że korzenie tej niezwykłej sytuacji sięgają średniowiecza. Wtedy część ziem należała do księcia Brabancji (dzisiejsza Belgia), a część do hrabiego Nassau (dzisiejsza Holandia). Po wiekach zmian granic, małżeństw i wymian ziem pozostał prawdziwy bałagan terytorialny.
Dopiero w 1976 roku oficjalnie wyznaczono granice miasta, a 19 lat później, w 1995 roku dokonano drobnych korekt. Wtedy też ostatni fragment tzw. "ziemi niczyjej" został przyznany Belgii, co ostatecznie zakończyło wielowiekowe spory i uporządkowało kwestie administracyjne.
Polecany artykuł:
Miasto z dwiema tożsamościami
Z pewnością zastanawiacie się, jak żyje się w tak nietypowym mieście. Okazuje się, że mieszkańcy żyją spokojnie i bez konfliktów, ale ich codzienność potrafi być pełna paradoksów. W zależności od tego, po której stronie granicy stoi budynek, obowiązują inne przepisy – od stawek podatkowych, po godziny otwarcia sklepów. Na domach szeregowych znajdziemy dwa adresy w zależności od tego, po jakiej stronie granicy jesteśmy - kurierzy mają więc tam sporo wyzwań.