Biały aniołek czuwa nad duszami Anielki, Jasia i ich mamy. Wokół przeraźliwa cisza łamie serce

i

Autor: archiwum se.pl Biały aniołek czuwa nad duszami Anielki, Jasia i ich mamy. Wokół przeraźliwa cisza łamie serce

Biały aniołek czuwa nad duszami Anielki, Jasia i ich mamy. Wokół przeraźliwa cisza łamie serce

2022-02-07 8:13

Mijają dwa miesiące od wstrząsającej tragedii, do jakiej doszło we wsi Many pod Tarczynem. Na niestrzeżonym przejeździe kolejowym pociąg zmiótł z torów samochód, którym jechała rodzina - ciężarna Angelika z mężem i 2-letnią córeczką. Przerażający wypadek przeżył tylko 38-letni Arkadiusz. W miejscu, w którym doszło do tragedii wciąż płonie znicz, świeci się biały Aniołek, ktoś położył maskotkę. Przeraża cisza i absolutna ciemność.

Do koszmarnego wypadku doszło 13 grudnia o godz. 15:25 w Manach pod Tarczynem. Młode małżeństwo - ciężarna Angelika z mężem Arkiem i ich 2-letnia córeczka Anielka jechali do szkoły, skąd mieli odebrać starsze dzieci - siedmioletnią Agatę oraz dziewięcioletniego Antka. Jechali ulicą Wspólną w Manach - to lokalna, wiejska dróżka. Wiedzie przez nią niestrzeżony przejazd kolejowy. I to właśnie tam rozpędzony pociąg towarowy jadący z Dąbrowy Górniczej do Małaszewicz uderzył w samochód. 28-letnia Angelika i jej nienarodzony syn Jaś zginęli na miejscu. 2-letnią Anielkę ratownicy próbowali jeszcze reanimować. Niestety, życia dziewczynki nie udało się uratować.

Przeczytaj: Śledczy sprawdzą, jak zmarła Angelika i jej córeczka. Nowe fakty w sprawie tragedii w Manach

- Wypadek miał miejsce przy ul. Wspólnej. Tamtejszy przejazd jest oznakowany, nie ma tam rogatek - informowała Magdalena Gąsowska z policji w Piasecznie.

Pogrzeb rodziny odbył się przed świętami Bożego Narodzenia w kościele w Werdunie.

- Angelika przychodziła do kościoła nawet w zaawansowanej ciąży. W pandemii przychodziła i sprzątała Kościół - mówił duchowny w trakcie mszy pogrzebowej. Trumna z ciałami Angeliki, Anielki i Jasia trafiła do grobu, który utonął w kwiatach. Ale mimo upływu czasu pamięć o zmarłych nadal trwa. W niedzielę, 6 lutego, przy przejeździe kolejowym nadal płonął znicz. Stał też biały Aniołek, ktoś położył maskotkę. Przerażała absolutna cisza i ciemność, bo przejazd nie jest oświetlony. Można było usłyszeć jedynie krople padającego deszczu i przeszywający wiatr.

Anielka, Jaś i Angelika zginęli na przejeździe w Manach. Poruszający gest

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki