Przemoc

i

Autor: Pixabay W Janowie pod Otwockiem 66-letnia pani Janina walczy w sądzie ze swoim synem.

Bezdomna matka sądzi się z synami. "Chciałem odebrać sobie życie"

2021-12-27 21:43

Pani Janina i jej synowie są skonfliktowani. Kością niezgody jest gospodarstwo, które kobieta w chorobie przepisała na jednego z synów. Dziś synowie nie chcą matki w domu. Pani Janina tuła się po znajomych. – Jak można wypędzić matkę na bruk? – pytają najbliżsi pani Janiny. W tle jest też sprawa sądowa. Pan Paweł, jeden z synów, oskarża kobietę o stosowanie przemocy. Matka zaprzecza. Kto ma rację? Materiał "Uwaga!" TVN.

Pani Janina z Janowa pod Otwockiem była kiedyś sołtysem i radną. Miała także gospodarstwo ze szklarniami. W połowie lat 90. zmarł jej mąż. Kobieta została na gospodarstwie z dwoma synami - Piotrem i niewidomym niemal od dzieciństwa Pawłem. W 2013 roku u kobiety stwierdzono guza mózgu. Pani Janina obawiała się śmierci, więc przepisała gospodarstwo Piotrowi, a sobie i Pawłowi pozostawiła mieszkanie na rodzinnej działce. Kobieta przeszła operację. Zabieg udał się i pani Janina wróciła do domu. Wtedy zrodził się rodzinny konflikt. Po powrocie pani Janina usłyszała od Piotra, że nie ma czegoś szukać w domu. Z kolei jej drugi syn, Paweł, stał się złośliwy wobec matki.

Obecnie pani Janina jest bezdomna. – Została na ulicy, praktycznie bez niczego. Nie wolno jej wejść do domu, nie wolno wziąć rzeczy osobistych. [...] A ona się tuła po ludziach – mówi pani Hanna, bratowa pani Janiny, w rozmowie z reporterami "Uwagi". Nad losem 66-latki zlitowała się pani Irena. – Nie miała, gdzie spać, więc daliśmy jej łóżko. Musiałam też dać jej coś na zmianę, bo wyszła bez niczego – mówi kobieta. Pani Janina nie ma własnego dachu nad głową. Nocuje na zmianę u koleżanek i u siostry.

Rodzinnemu konfliktowi próbowała zaradzić opieka społeczna. – Ośrodek w Karczewie podejmował wszelkie działania, chociażby poprzez możliwość uczestnictwa w mediacji – tłumaczył przed kamerami TVN Ireneusz Lubryczyński z Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Karczewie. Mediacje zostały jednak zerwane przez panią Janinę.

Konflikt narastał. Kilka miesięcy temu Paweł, niewidomy syn pani Janiny zawiadomił prokuraturę o przemocy ze strony matki. – Dowiedziałam się, że pani prokurator wzywa policję, że mam opuścić dom. Przyjechałam na podwórko, policja za mną i kazali wziąć swoje rzeczy – wspomina pani Janina w rozmowie z "Uwagą". 66-latka tłumaczy, że nigdy nie stosowała przemocy wobec swojego syna. Ten jednak napisał pismo do ośrodka pomocy społecznej o kilkuletniej przemocy psychicznej. Pan Paweł przyznał przed kamerami, że nie mógł już znieść zachowania matki. – Mówiła, że żałuje, że mnie urodziła. I że w dzieciństwie za mało mnie tłukła, żeby coś mi wbić do głowy. Wielokrotnie mama doprowadziła mnie do takiego stanu, że miałem chęć odebrać sobie życie – mówił przed sądem pan Paweł. Matce zarzuca też dwulicowość.

Pani Janina - według słów pana Pawła - miała go bić wielokrotnie, m.in. rózgą. – Nigdy nie padło słowo "kocham". Matka nigdy mnie nie przytuliła. Zawdzięczam jej ból i moje lęki – żali się pan Paweł. Co na to pani Janina? Kobieta odpowiada, że bracia zmówili się przeciwko niej i chcieli pozbyć się jej z domu, aby sprzedać gospodarstwo.

Sonda
Znasz kogoś, kto znęcał się nad rodziną?
Matka z niepełnosprawnym synem mieszka w ruinie. Na święta proszą tylko o garnki, tarko i czajnik elektryczny

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki