Warszawa: Bezmyślnie zablokowali Siekierkowski

2011-03-08 2:45

Urwany zderzak, wgniecenie, kilka rys na karoserii i... paraliż połowy miasta. Takim wyczynem mogą pochwalić się kierowcy czterech aut, które w porannym szczycie wpadły na siebie na Trasie Siekierkowskiej. Przez prawie trzy godziny blokowali ruch, bo nie mogli się dogadać.

Mimo pięknej pogody kierowcy jadący na Mokotów Trasą Siekierkowską poniedziałkowy poranek wspominać będą jako koszmar.

Wjechali w siebie

Wszystko zaczęło ok. godz. 7.30. Srebrny opel nagle wjechał w tył jadącej przed nim toyoty. Uderzone auto obróciło się i stanęło w poprzek drogi, uszkadzając przy okazji bok przejeżdżającego seata. Kilka sekund później jadąca za nimi volkswagenem kobieta próbowała uniknąć zderzenia z toyotą i hamując przytarła o barierkę. - Kierowca opla, który spowodował kolizję, został ukarany 300-złotowym mandatem - mówi Anna Kędzierzawska z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji. Niejeden z kierowców, którzy przez kolizję spóźnili się do pracy, stwierdziłby pewnie, że to za mało. Podczas gdy cała okolica stała w gigantycznych korkach, uczestnicy minikarambolu rozprawiali w najlepsze na zablokowanym pasie zamiast odjechać samochodami do zatoczki!

Można zjechać

Tymczasem mł. insp. Wojciech Pasieczny z Wydziału Ruchu Drogowego KSP przypomina, że jeśli nie ma rannych ani zabitych, można bez obaw ściągnąć auta z ulicy. - Jeżeli jest wszystko jasne, lepiej nie czekać na policję, zjechać na pobocze, spisać oświadczenie i pojechać dalej - mówi. - Niestety, warszawiacy rzadko korzystają z tej możliwości - przyznaje po chwili.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki