Czterolatek zginął potrącony przez tramwaj. Rozpacz na miejscu tragedii

i

Autor: Tadeusz Mróz Czterolatek zginął potrącony przez tramwaj. Rozpacz na miejscu tragedii

Tramwaj zabił dziecko

Czterolatek zginął pod tramwajem na Jagiellońskiej w Warszawie. Co wiemy o motorniczym. Dlaczego się nie zatrzymał i ciągnął dziecko kilkaset metrów po żwirowisku?

Potworna tragedia na Pradze-Północ w Warszawie wstrząsnęła nie tylko świadkami tego makabrycznego wypadku, ale też wszystkimi służbami w stolicy. Drzwi tramwaju nr 18 jadącego ul. Jagiellońską przytrzasnęły nóżkę czteroletniego chłopca. Dziecko było ciągnięte przez tramwaj po żwirowym torowisku od przystanku do przystanku. Dlaczego motorniczy się nie zatrzymał? Co wiemy o mężczyźnie kierującym tym tramwajem? Dlaczego czujniki drzwi nie zadziałały?

Wypadek na ul. Jagiellońskiej w Warszawie. Prokuratura wyjaśni, dlaczego 4-latek zginął

Przyczyny dramatycznego śmiertelnego wypadku w Warszawie na Jagiellońskiej będą badać policja i prokuratura. Teren dramatu jest już sprzątany przez miejskie służby. Zmasakrowane zwłoki czterolatka zostały zabrane z torowiska. Przy torach zostały tylko, jakże przejmujące i wymowne - czapeczka i dziecięcy bucik. Babcia zabitego przez tramwaj chłopca, która początkowo zemdlała, oraz rodzice dziecka (policjant i strażniczka graniczna) są pod opieką psychologów.

- Motorniczy tramwaju 18 został zabrany do szpitala celem pobrania krwi i zbadania na obecność alkoholu i środków odurzających – poinformowała Paulina Onyszko z północnopraskiej komendy policji.

Czterolatek zginął pod tramwajem w Warszawie. Co wiemy o motorniczym?

Rzecznik Tramwajów Warszawskich Maciej Dutkiewicz potwierdził nam, ze wynik badania potwierdził, że motorniczy był trzeźwy. Dlaczego nie zareagował, gdy tramwaj przytrzasnął dziecku nogę? Czy nie widział w lusterku, że pojazd ciągnie dziecko po torowisku? - Na te pytanie nie potrafię dziś odpowiedzieć. Będą to ustalać odpowiednie organy. Będzie też wszczęte wewnętrzne postępowanie wyjaśniające – oświadcza Maciej Dutkiewicz.

Zapewnia, że motorniczy „osiemnastki” to doświadczony pracownik Tramwajów Warszawskich, z 14-letnim stażem.

Widać na zdjęciach z wypadku, że również był bardzo przejęty i zrozpaczony tym, co się stało. - Płakał, tak jak inne służby. W pewnym momencie wszyscy mieli łzy w oczach, gdy zobaczyli jaka tragedia się tu rozegrała – relacjonował z Jagiellońskiej reporter „Super Expressu”.

Tramwaje Warszawskie wydały oświadczenie: - Jesteśmy wstrząśnięci z powodu tragicznego wypadku, do którego doszło dzisiaj na Pradze-Północ. W jego wyniku życie straciło kilkuletnie dziecko. Dokładamy wszelkich starań, aby pomóc służbom w jak najszybszym wyjaśnieniu przyczyn tej niewyobrażalnej tragedii.

Tragedia w Warszawie. Dlaczego nikt nie zareagował?

Warszawiacy zadają sobie jeszcze jedno pytanie. Jak to się stało, że nikt z pasażerów tramwaju nie powiadomił motorniczego, że drzwi przytrzasnęły dziecku nogę. Dlaczego tramwaj przejechał aż kilkaset metrów od przystanku PIMOT na przystanek Batalionu Platerówek i dopiero tam się zatrzymał?

Babcia z chłopcem znajdowała się w drugim wagonie. Dziecko wysiadało ostatnimi drzwiami, które zamknęły się zanim emerytka wysiadła za chłopcem. Pasażerowie powinni uruchomić hamulec bezpieczeństwa. Czemu nikt tego nie zrobił?

Możliwe, że nie było wielu podróżujących tym tramwajem na tej trasie. - Prawdopodobnie nikomu nie udało się poinformować motorniczego wystarczająco szybko. A babcia dziecka była w szoku  - przekazuje ustalenia nasz reporter.

Tragedia w Warszawie. Czterolatek zginął pod tramwajem

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki