Dramatyczny pożar na Pradze. „Ratunku, pomocy, ja mam roczne dziecko!”. Policjanci wbiegli do płonącej kamienicy po matkę i troje dzieci
O pożarze kamienicy przy ul. Wileńskiej pisaliśmy TUTAJ.
Po otrzymaniu zgłoszenia o pożarze kamienicy, policjanci natychmiast udali się na miejsce zdarzenia. Już na miejscu usłyszeli wołanie o pomoc kobiety z piątego piętra, która krzyczała: „Ratunku, pomocy, ja mam roczne dziecko!”. W budynku panowało silne zadymienie, a widoczność była bardzo ograniczona, co stwarzało ogromne zagrożenie dla wszystkich znajdujących się w środku.
Nie zwlekając ani chwili, policjanci wbiegli do płonącej kamienicy. Rozpoczęli alarmowanie mieszkańców o zagrożeniu i ewakuację. Wspólnie ze strażakami i innymi załogami policyjnymi sprawdzali mieszkania, docierając do kolejnych lokali pomimo trudnych warunków i ryzyka zatrucia dymem. Jak podaje Komenda Stołeczna Policji, dzięki ich zdecydowanym działaniom ewakuowano łącznie ośmioro mieszkańców.
Wywiadowcy ustalili, że kobieta wołająca o pomoc znajduje się w mieszkaniu na piątym piętrze. W środku, oprócz niej, było roczne dziecko trzymane na rękach, dwójka małoletnich dzieci oraz pies. Przerażona kobieta bała się opuścić mieszkanie i nie wiedziała, jak bezpiecznie wydostać się z budynku.
Polecany artykuł:
Policjanci ryzykując życie, uratowali rodzinę z płomieni
Policjanci, nie zważając na niebezpieczeństwo, bezpiecznie ewakuowali kobietę wraz z dziećmi i psem, a następnie przekazali rodzinę Zespołowi Ratownictwa Medycznego. Roczne dziecko zostało przetransportowane do szpitala na dalszą diagnostykę, natomiast matce oraz pozostałej dwójce dzieci udzielono pomocy medycznej na miejscu. Na szczęście, życiu żadnej z osób nie zagraża niebezpieczeństwo.
„Tego typu sytuacje pokazują, jak ogromnym zagrożeniem są pożary w budynkach mieszkalnych – w szczególności w kamienicach, gdzie ogień i dym bardzo szybko odcinają drogi ewakuacji. Gdyby nie natychmiastowa reakcja i ofiarność policjantów życie kobiety, jej dziecka oraz wielu innych mieszkańców mogło byc zagrożone” – podkreśla asp. Kamil Sobótka.
Polecany artykuł: