Jak emeryt chciał zostać dilerem

i

Autor: materiały policji Jak emeryt chciał zostać dilerem

Jak emeryt z Wołomina chciał zostać dilerem. Czyli warszawska historia kryminalna jak scenariusz polskiego "Breaking Bad".

2021-04-19 12:29

Emeryt z Wołomina postanowił dorobić do emerytury. Zdecydował się na nielegalny proceder – handel marihuaną. Wysupłał oszczędności, zainwestował. Nie musiał daleko szukać dostawcy towaru. Jak się okazało, miał go... w rodzinie na warszawskiej Białołęce. Jak wyszedł na tym interesie przedsiębiorczy senior? Przeczytajcie dalej. Obejrzyjcie GALERIĘ

Ta warszawska historia mogłaby posłużyć jako scenariusz do filmu, gdyby… tak szybko się nie zakończyła. Z amerykańskim serialem skojarzyła się też stołecznym policjantom. "Na podstawie prawdziwych historii powstają takie produkcje filmowe, jak słynny amerykański serial z 2008 roku, w których chory na raka nauczyciel chemii wspólnie ze swoim byłem uczniem produkuje amfetaminę, żeby zabezpieczyć rodzinę finansowo" - tak komunikat prasowy o działaniach emeryta z Wołomina rozpoczyna Robert Koniuszy z policji na Mokotowie. Filmowemu bohaterowi udaje się rozkręcić narkotykowy biznes, warszawska historia ma jednak zupełnie inny finał.

72-latek z Wołomina postanowił dorobić o emerytury. Zainwestował 24 tys zł, by kupić kilogram marihuany. Dostawcy nie musiał daleko szukać. Miał go w rodzinie. Dilerem okazał się mąż wnuczki. Zgodził się sprzedać mu paczkę marychy. Mężczyźni umówili się w garażu na przekazanie towaru. Jednak zaraz po transakcji zainterweniowała policja...

- Policjanci dostali wcześniej informacje o planowanej transakcji. Pojechali pod budynek, w którym mieszkał dostawca. Kwadrans przed godz. 19 na strzeżone osiedle wjechał samochód marki Toyota Avensis, za kierownicą którego siedział starszy mężczyzna. Widać było, że odebrał telefon, po czym wjechał do garażu podziemnego. Po kilku minutach wyjechał z niego i miał zamiar opuścić osiedle – informuje Robert Koniuszy.

Gdy mundurowi zapytali siedzącego za kierownicą 72-latka, czy posiada środki odurzające, ten nawet nie zaprzeczał. Potwierdził, że w bagażniku ma kilogram marihuany, owinięty czarną folią. A pytany dlaczego kupił narkotyki, odpowiedział z rozbrajającą szczerością: „Bo chciałem dorobić do emerytury”. Przyznał, że zainwestował ok. 24 tys zł. Na kilogramie narkotyku zarabiać miał… ok 1,5 tys zł.

Dziadek i mąż wnuczki zostali zatrzymani. - Starszy z mężczyzn odpowie za posianie znacznej ilości środków odurzających, za co grozi kara do 10 lat więzienia. 31-latkowi grozi taka sama kara za udzielanie substancji psychoaktywnych innej osobie w celu osiągnięcia korzyści majątkowej – informuje Robert Koniuszy.

W mieszkaniu 31-latka kryminalni znaleźli jeszcze kilka haszysz, półsyntetyczną substancję psychoaktywną oraz ciastko z wyciągiem z marihuany.

Narkotyki ukryte w modlitewniku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki