8 i 9 lipca do stolicy zjedzie kilkadziesiąt delegacji. W sumie ponad cztery tysiące osób z czego prawie połowa to dziennikarze. Transport delegacji ma obsługiwać kilkaset aut. Bezpieczeństwem zajmują się m.in. policja, Biuro Ochrony Rządu oraz wojsko. A Euro zaczyna się 10 czerwca i potrwa przez miesiąc, dlatego jego ostatnie dni pokrywają się ze szczytem NATO na Stadionie Narodowym. - Największe emocje budzą mecze półfinałowe i finał. Strefa kibica pomieści 10 tysięcy osób. Nie chcę nawet sobie wyobrażać tego, co działoby się na przykład, gdyby pośród tłumu wybuchła bomba. To byłaby rzeź - mówi jeden z oficerów biorących udział w zabezpieczaniu szczytu NATO. Ratusz przyznaje, że służby odradziły organizację strefy kibica. Eksperci od bezpieczeństwa nie mają wątpliwości: nie dało się podjąć innej decyzji. - Dla potencjalnych terrorystów łatwiejszym celem będzie strefa kibica niż miejsce, gdzie gromadzą się pilnie strzeżeni światowi przywódcy - tłumaczy Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta.
Najbardziej strzeżony będzie prezydent USA Barack Obama. To jego ochrona Secret Service narzuca rygorystyczne obostrzenia w funkcjonowaniu miasta tuż przed szczytem i podczas spotkania głów państw. - Zamkniemy wiele ulic w centrum i w okolicy Stadionu Narodowego. Utrudnień trzeba spodziewać się również na trasie przejazdu delegacji do miejsc, gdzie będą toczyć się obrady - tłumaczy Bartosz Milczarczyk, rzecznik prasowy Ratusza. Nieczynna będzie stacja kolejowa i metra Stadion. Rozważane jest też zamknięcie stacji metra Centrum. Na kilka dni z ruchu będą wyłączone m.in. Aleje Jerozolimskie i nie zaparkujemy na sporej części Saskiej Kępy. Z kolei loty nad niektórymi częściami Warszawy mają być zakazane. Egzekwować będą to samoloty rozpoznania i wczesnego reagowania AWACS. Terenu nad stolicą będzie pilnował również specjalny samolot bezzałogowy. W stolicy zakazane będą również zgromadzenia. Od 4 do 10 lipca nie będzie można nosić broni, nawet jeśli ma się na nią pozwolenie.