Warszawa: Strażnicy miejscy nie mówią po angielsku - nauka poszła w las!

2011-02-05 9:00

I znów pieniądze wyrzucone w błoto! Stołeczna straż miejska po raz kolejny ogłosiła przetarg na naukę języka angielskiego. To wydatek rzędu 100 tys. zł. Jak strażnicy radzą sobie z językiem wyspiarzy? Wcale! "Super Express" radzi zainwestowanie w kurs przyśpieszony, bo w przeciwnym razie w trakcie EURO 2012 będzie straszny wstyd!

Jakie zwroty i frazy wynieśli strażnicy z lekcji angielskiego? Najpopularniejsze to "oj, oj, oj, po polsku proszę", ale dużym powodzeniem cieszy się też "nic nie rozumiem".

W tym roku funkcjonariusze znów pójdą na lekcję. 90 osób będzie uczyło się języka angielskiego, a 10 rosyjskiego. Kurs potrwa prawie rok i składa się z 90-minutowych lekcji, 2 razy w tygodniu. Takie szkolenie to spory wydatek, w ubiegłych latach kosztowało odpowiednio 80 i 90 tys. zł. A jakie są efekty szkoleń? Sprawdziliśmy - niestety, żadne.

Po angielski ni w ząb

Dziennikarz "Super Expressu" zadzwonił na numer alarmowy miejskich szeryfów. Posługując się najpopularniejszymi angielskimi zwrotami, chciał poprosić o interwencję w sprawie auta, które blokowało przystanek na pl. Przymierza na Saskiej Kępie. Niestety, dyspozytor zanim jeszcze usłyszał, o jaką ulicę chodzi, dał popis swoich językowych umiejętności.

Przeczytaj koniecznie: Straż miejska będzie dawać mandaty za palenie

- Oj, oj, oj. Po polsku proszę - rzucił rezolutnie do słuchawki.

Dalsze próby porozumienia również spaliły na panewce.

- Nic nie rozumiem - wypalił w końcu dyspozytor i grzecznie podziękował za rozmowę.

Trudno uznać taki poziom języka za komunikatywny.

- Jeśli osoba, która odebrała telefon, nie mówi po angielsku, powinna przekazać słuchawkę komuś, kto zna ten język - tłumaczy Monika Niżniak (31 l.), rzeczniczka stołecznych strażników.

- Szkolenia, które organizujemy, nie są obowiązkowe, ale zawsze mamy więcej zainteresowanych niż miejsc - dodaje.

Na naukę nigdy za późno

Do EURO 2012 jeszcze 1,5 roku, więc stołeczni stróże prawa mają czas, żeby doszlifować język. My zgłaszaliśmy źle zaparkowany samochód, ale od telefonu alarmowego może zależeć ludzkie życie. I co wtedy?

Jak strażnicy "błysnęli" językiem angielskim

Nasz reporter postanowił sprawdzić poziom wyszkolenia strażników miejskich. Podając się za obcokrajowca, zadzwonił do dyżurnego poprosić o interwencję i oto co usłyszał:

Dyspozytor: Straż miejska Miasta Stołecznego Warszawy

"SE": Good morning, my name is Frank Bornoux, I'm French. I'm calling from Przymierza Street 4. (Dzień dobry, nazywam się Frank Bornoux, jestem Francuzem, dzwonię z ul. Przymierza 4.)

Dyspozytor: Oj, oj, oj po polsku proszę.

"SE": Excuse me? I don't understand you. I don't speak Polish at all. (Przepraszam? Nie rozumiem pana, w ogóle nie mówię po polsku)

Dyspozytor: Nie rozumiem.

"SE": OK, thank you, goodbye. (Dobrze, dziękuję, do widzenia)

Dyspozytor: Proszę.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki