Krzysztof Leski

i

Autor: PAP/Longin Wawrynkiewicz

OSTATNI wpis zamordowanego w Warszawie dziennikarza. PORUSZAJĄCE słowa!

2020-01-08 8:17

To był prawdziwy wstrząs: ciało Krzysztofa Leskiego znaleziono po tym, jak jego morderca sam zgłosił się na policję. Podciął mu gardło w jego mieszkaniu na warszawskiej Woli. Jeszcze w dniu śmierci dziennikarza pisał bloga: podsumował miniony rok, robił plany na przyszły...

Jego niespodziewana, tragiczna śmierć wstrząsnęła rodziną, znajomymi, środowiskiem dziennikarskim i politycznym. Jak przystało na dziennikarza, człowieka, który obserwuje i komentuje świat, Krzysztof Leski prowadził bloga leskipedia.xyz. Tutaj zapisywał swoje refleksje, uwagi, komentarze dotyczące świata polityki ale także innych tematów: np. kultury, komputerów, kotów...

Zabójca Krzysztofa Leskiego mieszkał z nim kilka miesięcy!

Ostatni wpis dziennikarza jest zatytułowany "2019/2020" i został opublikowany 31 grudnia 2019, o godz. 4.40. Jak sugeruje tytuł jest swoistym, krótkim podsumowaniem mijającego roku. - Wbrew wielu szczegółom (porażka opieki nad Mateczką, fatalny szpital) to nie był az tak zły rok. Odzyskałem wiarę w sens życia będącego czymś więcej niż codzienna wegetacja. Pogodziłem się z rzadkimi znakami życia od dzieci uznając je za dobry znak. Always look at the bright side, isn’t it? - napisał.

Kim był ojciec zamordowanego dziennikarza?

Następny akapit dotyczy już codziennych problemów: tych z oprogramowaniem (strajk software'u) oraz ukochanym kotem o imieniu Nikon. - Na razie przygniata mnie nieustający strajk software’u. Nie sądziłem, że tego typu problemy mogą tak znacząco wpływać na nastrój. Kot też ma zły czas – wciąż domaga się wypuszczenia na klatkę schodową, by szukać kotów, które poznał, gdy byłem w szpitalu. Być może przestanie być samotny już w przyszłym tygodniu – formalności bliskie dopełnienia.

Znany polityk wspomina Krzysztofa Leskiego. MOCNE słowa!

Jaki był Twój 2019? Nie wiem. Życzę Tobie i sobie, by był wspaniały. - kończy swój ostatni wpis Krzysztof Leski. Niestety, kolejnego już nie będzie. Jego ciało znaleziono dopiero pięć dni po jego nagłej, dramatycznej śmierci. 34-letni Łukasz B. sam zgłosił się na policję w Krakowie informując, że zabił go w noc sylwestrową. Zabójca poznał dziennikarza kilka miesięcy wcześniej w szpitalu, od niedawna mieszkał u niego.

Wstrząsające szczegóły tragicznej śmierci dziennikarza

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki