pikieta lokatorów

i

Autor: Marcin Smulczyński

Oto ofiary reprywatyzacji

2016-09-24 10:00

"Stop sprzedawaniu kamienic z lokatorami!" - pod takim hasłem w piątek w al. Solidarności protestowali mieszkańcy, zagrożeni wyrzuceniem z domów przez nowych właścicieli  kamienic. To ludzie, których cieszy ujawnienie afery reprywatyzacyjnej. - Wreszcie zaczęło się głośno mówić o naszej krzywdzie! - stwierdzają.

Nowogrodzka 6A to jeden z przykładów dzikiej reprywatyzacji. - Kamienicę odzyskali ludzie, których przez 70 lat nikt tu nie widział. Teraz nas nękają, była podwyżka czynszu. Oferują 10 tys. zł za wyprowadzkę, tylko nikt nie mówi dokąd! - denerwuje się Alicja Dobecka-Olsen (71 l.). Alicja Fliszkiewicz z Radziłowskiej 10 ma "komfort". Nowy właściciel zreprywatyzowanego budynku, w którym mieszka, żąda wyprowadzki w ciągu trzech lat. - Też nie wiem, dokąd pójdę. Na ulicę? Będę walczyć! - zapowiada.

A co się dzieje z tymi, którzy już stracili mieszkania w domach zwróconych przez Ratusz spadkobiercom i handlarzom roszczeń? - Jedni stają się bezdomnymi i ślad po nich znika. Inni wynajmują kąt na komercyjnym rynku i walczą o komunalne, jeszcze innych przygarniają rodziny - mówi Jakub Żaczek z Komitetu Obrony Praw Lokatorów.

- Niektórzy umierają "na reprywatyzację". Nie są w stanie przeżyć dramatu upokorzeń, odcinania prądu i gazu, przeprowadzki nie wiadomo dokąd i nękania komorników. Tak było z moją sąsiadką - opowiada Ewa Andruszkiewicz (67 l.), emerytka, która przez lata mieszkała w kamienicy przy Dąbrowskiego 18 do czasu, gdy odzyskali ją spadkobiercy. Ich pełnomocnicy za wyprowadzkę oferowali jej 40 tys. zł. Odmówiła. Dostała więc podwyżkę czynszu i w 2010 roku nakaz eksmisji. Wyprowadziła się do nieogrzewanej altany w lesie pod Warszawą, odziedziczonej po mężu. Do dziś ją ociepla i remontuje, by dało się tam żyć. Ale właściciele kamienicy żądają od niej jeszcze odszkodowania za "bezumowne korzystanie z lokalu". Teraz, to już z odsetkami to około 100 tys. zł.

Widmo reprywatyzacji nie daje o sobie zapomnieć także Katarzynie Zatorskiej (58 l.) z Wawra, która nie wytrzymała szykan nowego właściciela kamienicy przy Marysińskiej. Budynek po reprywatyzacji kupił od spadkobierców jeden z lokatorów - kominiarz. Za cenę kawalerki. Tak przynajmniej było na papierze. I wyczyścił dom z lokatorów, odcinając prąd i gaz. - Zdarzało się, że o 5 rano podtykał do rur radio i włączał je na cały regulator - wspomina traumę lokatorka. Przez półtora roku po eksmisji mieszkała z mężem w barakowozie, synów przygarnęli koledzy. Dopiero po pięciu latach tułaczki dostała mieszkanie komunalne. Do ich dawnego mieszkania przy Marysińskiej do dzis nikt się nie wprowadził...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki