Pan Eugeniusz Tyrajski: W trakcie walk poznałem miłość

2013-08-01 3:30

To były wyjątkowo dramatyczne czasy. Młodzi ludzie chwytali za broń i szli walczyć z hitlerowcami o wolność stolicy, często przypłacając to własnym życiem. Z pięknej stolicy, która przed wojną nazywana była Paryżem Wschodu, zostały tylko ruiny. Pomimo to podczas Powstania wielu warszawiaków starało się żyć normalnie. Pan Eugeniusz Tyrajski (87 l.) ps. Genek lub Sęk w trakcie walk spotkał nawet miłość swojego życia.

- Brałem udział w akcjach tzw. małego sabotażu, więc np. pieczętowaliśmy niemieckie plakaty stemplem "Hycler" - opowiada pan Eugeniusz. - Nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, jakie grożą nam niebezpieczeństwa. Może i dobrze - dodaje.

Podczas wojny jako chłopak trafił do Szarych Szeregów, a potem do Armii Krajowej i pułku "Baszta", który działał na Mokotowie. - Największą akcją, w której brałem udział, było odbicie Niemcom toru wyścigów konnych na Służewcu. Walczyło nas tam ok. 400 przeciwko 800 gestapowcom. Żywych za mury dostało się nas 15-20 - wspomina wyraźnie poruszony. - To była najgorsza rzecz, którą pamiętam do dziś, kiedy siedząc na murze toru, przerzucałem rannych kolegów, aby nie dopadli ich Niemcy. Część z nich zginęła kilka dni później podczas innych walk na Mokotowie - dodaje.

Pan Eugeniusz z nieskrywanym wzruszeniem opowiada też historię swojej miłości. - Razem chodziliśmy do szkoły podstawowej przy Zagórnej, ale podczas Powstania spotkaliśmy się dopiero na Sadybie, gdzie Tereska była łączniczką - wspomina. - Kiedy nas zatrzymano, usłyszałem z boku znajomy głos i wtedy ją zobaczyłem. W drodze do niemieckiego obozu się zaprzyjaźniliśmy. Nie chcieliśmy być rozdzieleni, więc zaczęliśmy udawać małżeństwo, bo małżeństw nie rozdzielali - opowiada. Na "targu niewolników", którzy zorganizowali hitlerowcy, zostali sprzedani jako ogrodnicy do posiadłości u bogatych Niemców. Potem przyszywana żona pana Eugeniusza pracowała jako pomoc domowa, a on jako kierowca. Ich drogi na moment się rozeszły, ale po różnych perypetiach odnaleźli się w obozie w Burgu, gdzie po oswobodzeniu przez armię amerykańską 12 sierpnia 1945 r. wzięli ślub.

- Koledzy zbudowali nam ołtarz polowy, koleżanki uszyły Teresce suknię, a na weselu przygrywała nam prawdziwa orkiestra - wspomina powstaniec. Para przeżyła razem 60 lat i doczekała się wnuków. Niestety, tuż po diamentowych godach zdrowie żony pana Eugeniusza uległo pogorszeniu i po trzech miesiącach jego ukochana odeszła z tego świata. - Na zawsze będzie w moim sercu - mówi ze łzami w oczach pan Eugeniusz.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki