Platforma podsyca wojnę o krzyż

2010-08-13 9:50

Bez zapowiedzi i bez rodzin ofiar, za to na oczach przypadkowych przechodniów odsłonięto wczoraj tablicę upamiętniającą żałobę po ofiarach ze Smoleńska. Decyzja prezydenta Bronisława Komorowskiego (58 l.) i jego urzędników wyprowadziła z równowagi nie tylko obrońców krzyża i sympatyzujących z nimi polityków PiS. Skrytykowali ją nawet niektórzy kompletnie zaskoczeni politycy PO.

Tablicę upamiętniającą miejsce, gdzie w czasie żałoby po katastrofie smoleńskiej gromadzili się licznie Polacy odsłonięto na fasadzie Pałacu od strony, Hotelu Bristol. W skromnej uroczystości wziął udział szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski (55 l.) oraz wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz (47 l.).

Zabrakło prezydenta, który nie wydał z tej okazji nawet oświadczenia. Zaskoczeni obrońcy krzyża w zdecydowany sposób dali wyraz swojemu niezadowoleniu. - Hańba! - krzyczeli, kiedy ksiądz poświęcał tablicę. Oburzenia nie kryli także przedstawiciele rodzin ofiar. - Nikt z Kancelarii Prezydenta nie był uprzejmy, by zawiadomić mnie o dzisiejszych wydarzeniach. Jest mi przykro - mówi Paweł Deresz, mąż Jolanty Szymanek-Deresz (56 l.).

Prawdziwe gromy na nowego prezydenta posypały się z ust polityków PiS i co jest sporym zaskoczeniem - niektórych polityków PO. "Stanowczo się nie zgadzam na tablicę upamiętniającą śmierć Lecha Kaczyńskiego - tak długo, jak nie będą wyjaśnione przyczyny katastrofy smoleńskiej. A już zakrawa na kpinę, że zwykły obywatel miesiącami czeka na decyzje konserwatora, a władza załatwia to sobie w dwa dni" - napisał na swoim blogu Janusz Palikot (46 l.).

Po raz pierwszy głos zabrała też wczoraj kuria warszawska. - Krzyż trzeba przenieść do kościoła - oświadczył abp. Kazimierz Nycz (60 l.). Na obrońcach krzyża nie zrobiło to większego wrażenia...

Grzegorz Miecugow: Ewidentna wpadka Kancelarii Prezydenta

Sposób rozwiązania tej sytuacji, pospieszne wieszanie tablicy, niemal po kryjomu, bez powiadomienia kogokolwiek, musi budzić sprzeciw i zdziwienie. Niestety, jest to poważna wpadka Kancelarii Prezydenta. I choć nie tyle zdarzyła się prezydentowi Komorowskiemu, co jego ludziom, to oczywiście pójdzie na jego konto.

Takie partyzanckie zorganizowanie i odsłonięcie tablicy, w dodatku poświęconej nie ofiarom, ale ludziom, którzy cierpieli w żałobie, jest dziwnym wydarzeniem. Minister Michałowski mówi coś o konsultacjach dotyczących tablicy. Tymczasem dzwoni do nas pan Deresz i potwierdzają przedstawiciele innych rodzin ofiar katastrofy, że nikt do nich nie dzwonił, o niczym nie poinformował.

Mówię o wpadce kancelarii, gdyż nie mieszałbym w to polityków Platformy jako takiej. Nie widać po nich, by inicjatywa odsłonięcia tablicy była im na rękę. Marszałek Schetyna był wyraźnie zaskoczony. PO nie miała też powodu przykrywać udanego propagandowo pociągnięcia, jakim było wakacyjne ściągnięcie do Sejmu posłów.

Janusz Walentynowicz: To nieporozumienie. Urąga pamięci ofiar

To, co znalazło się na tablicy, budzi moje rozczarowanie. Podobnie jak sposób, w jaki to zrobiono. Rozczarowanie, bo na złość nie mam już nawet siły. To jakieś nieporozumienie, na które brak słów.

O zawieszeniu jakiejkolwiek tablicy dowiaduję się z mediów. Nikt z Kancelarii Prezydenta do mnie nie dzwonił. Wcześniej pojawiały się informacje, że w jakiejś bliżej nieokreślonej przyszłości tablica się pojawi. Jaka, kiedy, co na niej będzie - nie mówiono.

Tablica miała się zresztą pojawić zamiast krzyża. Te pierepałki z krzyżem stanęły temu na drodze. Z tego, co mówiono, na tablicy miały się jednak pojawić nazwiska wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej. Miała być też wmurowana i odsłonięta z odpowiednimi honorami, które uczciłyby śmierć ofiar tej katastrofy.

Tego zabrakło i trudno mi określić to, co się odbywa inaczej niż jako dziecinadę. Nie rozumiem, dlaczego nie może to inaczej wyglądać. Dlaczego odbywa się to po cichu, bez zawiadomienia rodzin ofiar. Przecież to urąga zarówno pamięci ofiar, jak i wszelkim normom.

Marek Borowski: To błąd. Takich rzeczy nie robi się po kryjomu

Niestety, wpadliśmy tu w jakąś obłędną spiralę, w którą dały się wciągnąć także władze, w tym Kancelaria Prezydenta Komorowskiego.

Kancelaria powinna zorganizować to w sposób otwarty. Nawet jeśli nie chciano informować każdej z rodzin z osobna, trzeba było z odpowiednim wyprzedzeniem poinformować media o powieszeniu tej tablicy. I dziennikarze przekazaliby to wszystkim.

Nie wiem, może ministrowi Michałowskiemu zabrakło doświadczenia. Może urzędnicy spanikowali po tym, gdy nie udało się przeniesienie krzyża po uzgodnieniach z harcerzami. Jestem przeciwnikiem szantażu uprawianego przed Pałacem, który streszczę jako "krzyż za pomnik". W Polsce niewątpliwie jest grono osób, które chciałyby upamiętnienia np. prezydenta.

Mam tu inne zdanie, ale zwolennicy tego gestu powinni to robić w otwarty sposób. Zawiązując komitet, występując do miasta itd. Tyle że władze powinny prowadzić swoje działania także z otwartą przyłbicą, a nie chyłkiem, po kryjomu, zaskakując wszystkich. To polityczny błąd.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki