Dramat pani Zofii: Policjanci okradli mnie "na wnuczka"

2014-08-29 0:35

To kolejna osoba, która padła ofiarą groźnych oszustów. Pani Zofia (76 l.) ze Śródmieścia straciła wszystkie oszczędności, bo zaufała przebiegłemu rozmówcy. Młody człowiek udawał policjanta, który ściga fałszywych wnuczków. Kobieta uwierzyła mu i myśląc, że bierze udział w zatrzymaniu złodziei, przekazała bandytom swoje oszczędności. Straciła 10 tysięcy złotych!

Dramat pani Zofii rozegrał się w ubiegłym tygodniu. Około godz. 13 na jej stacjonarny telefon zadzwonił młody mężczyzna. "Babciu, to ja, twój wnuczek! Jestem u notariusza i pilnie potrzebuję pomocy. Pożycz mi 20 tysięcy złotych" - zawołał głos w słuchawce. Zaskoczona kobieta po krótkiej rozmowie zgodziła się pożyczyć połowę żądanej kwoty. - To były moje wszystkie oszczędności - mówi pani Zofia.

Zobacz: Rozszalały TŁUM w Lidlu! Czyżby znów rzucili CROCS-y? „Ludzie wyrywają sobie towary” [WIDEO]

Chwilę później telefon zadzwonił ponownie. Tym razem rozmówca przedstawił się jako policjant z grupy operacyjnej. - Powiedział, że osoba, która dzwoniła wcześniej, to oszust z szajki fałszywych wnuczków. Poprosił, żebym pomogła im ująć sprawców i zgodziła się na wszystko, co mi zaproponują. Byłam przekonana, że przysłużę się społeczeństwu i tak właśnie zrobiłam. Policjant zaznaczył również, że mam o całej akcji nikogo nie informować, żeby nie spłoszyć wyłudzaczy - opowiada z zażenowaniem. Od tamtej pory "wnuczek" i "policjant" wydzwaniali co chwila, ustalając z panią Zofią, gdzie jest, jak wygląda i czy ma gotówkę. Seniorka była tak skołowana i nie miała ani chwili, by zastanowić się nad tym, w czym bierze udział. - Funkcjonariusz ciepłym głosem zapewniał mnie, że mam się niczego nie obawiać. Tłumaczył, że mają bandziora na muszce i czekają w nieoznakowanych radiowozach przed moim bankiem - wspomina. Kobieta wypłaciła w kasie 10 tysięcy złotych i czekała z kopertą na ulicy. Po kilkunastu minutach podszedł do niej młody mężczyzna, który twierdził, że jest asystentem notariusza, u którego jest teraz wnuczek. - Wziął pieniądze i odszedł. Wtedy zadzwonił do mnie policjant, z którym wcześniej rozmawiałam, i kazał mi iść w stronę przystanku autobusowego. Stamtąd miał mnie zabrać radiowóz i zawieźć na komisariat, gdzie będą czekać moje pieniądze - opowiada pani Zofia. Ale oczywiście nikt się po nią nie pojawił. Wtedy zrozumiała, co właśnie zrobiła. Telefon "funkcjonariusza" był już nieaktywny, a ona została bez żadnych oszczędności. - Jest mi wstyd, że dałam się nabrać. Nikomu nie można ufać przez telefon... Mam nadzieję, że moja historia będzie dla kogoś przestrogą - mówi załamana.

ST. ASP. MARIUSZ MROZEK, Komenda Stołeczna Policji: Prawdziwy policjant tego nie robi

- Policjanci nigdy nie dzwonią i nie proszą, by komukolwiek przekazać pieniądze. Nie informują również telefonicznie o rozpracowywanych siatkach przestępczych. Jeżeli taka sytuacja ma miejsce, powinno nam się zapalić czerwone światełko. W razie wątpliwości należy zadzwonić pod numer alarmowy 112. Złodzieje świetnie wiedzą, jak manipulować starszymi osobami, które chcąc nieść pomoc, często tracą oszczędności życia, a nawet biorą kredyty. Bardzo się cieszymy, że ,,Super Express" wspiera nas w informowaniu seniorów o niebezpieczeństwie ze strony oszustów.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki