WARSZAWA: Ratusz będzie ścigał za śmieci

2013-03-03 1:11

Warszawiacy nie przestają mówić o drakońskich opłatach za wywóz śmieci, które zamierza od 1 lipca zaserwować im miasto. Do końca maja mieszkańcy muszą zdecydować, czy zamierzają segregować śmieci i za ile osób będą płacić. Lepiej nie kombinować, bo Ratusz zamierza ścigać tych, którzy będą chcieli uniknąć opłat.

1 lipca Warszawa ma stać się czystym i ekologicznym miastem. Wyłonione w przetargu firmy zaczną odbierać śmieci od warszawiaków, a pieniądze wpływać będą do Ratusza. Segregowane odpady trafią do utylizacji, znikną góry śmieci z lasów i nielegalne wysypiska. To teoria. W praktyce pewne jest tylko to, że ta rewolucja będzie kosztować warszawiaków nawet dwukrotnie więcej niż obecnie.

Zaproponowane przez miasto stawki uderzą głównie w mieszkańców domów, których miesięczna opłata za wywóz wyniesie aż 89 zł dla segregowanych i 124,60 zł niesegregowanych śmieci. W blokach singiel zapłaci 19,50 zł, dwuosobowa rodzina 37 zł, trzyosobowa - 48 zł, a czteroosobowa lub większa - 56 zł. Oczywiście jeśli będzie segregować śmieci, dla tych niesegregowanych stawki będą o 40 proc. wyższe. - To drakońskie opłaty, będziemy musieli dokładać do tego interesu - denerwuje się Roman Szalat (61 l.) z Pragi-Południe, który liczy, że założenia miasta nie wejdą w życie. Niestety, zgoda rady miasta, w której PO ma większość, to raczej czysta formalność.

Zgodnie z planem Ratusza na decyzję, od której zależeć będzie wysokość opłat, mamy czas do 31 maja. Do tego dnia w urzędach dzielnic przyjmowane będą specjalne deklaracje, które wysyłać będzie można też drogą elektroniczną. Każdy z nas wskaże w nich, czy będzie segregować śmieci, czy nie i poda liczbę domowników, którzy w danym mieszkaniu produkują śmieci.

Kłamstwo może nas słono kosztować, bo Ratusz zamierza wnikliwie kontrolować mieszkańców i sprawdzać, czy płacą tak, jak powinni. - Deklaracje składane będą w rygorze odpowiedzialności karnopodatkowej za fałszywe zeznanie - mówi wiceprezydent stolicy Jarosław Kochaniak (46 l.). - Będziemy weryfikować te informacje, sprawdzać zużycie wody i energii elektrycznej i samą ilość odpadów - zapowiada. Wszystko niby z troski o kieszenie pozostałych mieszkańców. - Jeżeli wszyscy będziemy wytwarzać odpady, a tylko niektórzy będą za nie płacić to, niestety, będzie to nas kosztować drożej - tłumaczy Kochaniak.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki