Tragiczny wypadek na przejściu w Żyrardowie! Wnusie niosły nam laurki, rozjechał je samochód

2020-02-03 19:17

Adrianek (3 l.) i Ola (10 l.) są w śpiączce. Ich mama Jola (35 l.) leży w szpitalu z pękniętą miednicą. „Super Expressowi” opowiedziała o okolicznościach niedzielnego wypadku. Wtedy na przejściu dla pieszych w nią i dzieci uderzyło rozpędzone punto, którym kierował 74-letni mężczyzna.

Pani Jola w niedzielę rano wybrała się z dziećmi do dziadków. Miały wręczyć im zaległe laurki z okazji dnia babci i dziadka, ale nie zastali ich w domu.

- Poszliśmy w odwiedziny do moich rodziców. Ale nikogo nie było w domu. Zadzwoniłam i zapytałam, gdzie są, powiedzieli, że na cmentarzu u wnuczki (5 lat temu dziewczynka zmarła po chorobie-red. ), zatem wracaliśmy do domu - opowiada poszkodowana w wypadku 35-latka. Nawet w najgorszym śnie nie przypuszczała, że w pobliżu ich domu dojdzie do tragedii. Kiedy cała trójka weszła na pasy, uderzyło w nich rozpędzone punto. - Z tego co pamiętam kierowca jechał szybko i podobno nawet nie hamował - mówi Jola. Ponoć spieszył się do kościoła. Ona i dzieci przeleciały nad maską samochodu i spadły kilka metrów dalej. Dziecięcy rowerek i hulajnoga rozpadły się na kawałki.

PRZECZYTAJ O Ferie zimowe w Warszawie 2020: Sprawdź ZA DARMO stan techniczny swojego auta przed wyjazdem

- My akurat wracaliśmy z cmentarza i słyszeliśmy, jak karetki jechały. Widziałam też helikopter. Ale nie przypuszczałam, że do mojej córki i wnuczków – mówi zrozpaczona babcia. 3-letni Adrianek był reanimowany. Udało się przywrócić mu funkcje życiowe, ale nadal stan był krytyczny, gdy śmigłowiec transportował chłopca ze starszą siostrą do szpitala w Warszawie. Nadal ich stan jest ciężki. Są w śpiączce farmakologicznej. - 74-letni kierowca punto był trzeźwy, został przesłuchany i zwolniony - informuje Monika Helińska z Komendy Policji w Żyrardowie. Prokuratura w Żyrardowie wszczęła śledztwo w sprawie potrącenia. Policja prosi o kontakt wszystkich świadków niedzielnego wypadku.

ZOBACZ NASZEGO NEWSA Uwaga! ZAGINĄŁ 31-letni Piotr Pietrzak. Odwiózł dziecko do przedszkola i ślad po nim zaginął. Zostawił list

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki