Żurawie terroryzują rolnika
Jacek Musiejczuk (46 l.), rolnik z Leśniczówki (woj. mazowieckie), miesiąc temu zasiał na swojej działce rolnej pod Mordami dwa hektary kukurydzy. Kiedy po kilku dniach pojechał na pole, by zobaczyć, czy rośliny prawidłowo wschodzą, o mało nie zemdlał!
Z działki zniknęły wszystkie sadzonki, a na ziemi było mnóstwo śladów dużych ptaków. Na końcu pola przechadzały się żurawie, które na widok gospodarza od razu poderwały się do lotu. Wtedy rolnik zorientował się, że sprawcami kradzieży kilkunastu tysięcy sadzonek kukurydzy było gnieżdżące się na pobliskich mokradłach stado żurawi.
– Szlag mnie trafił, bo koszt nasion i zasianie dwóch hektarów to dwa i pół tysiąca złotych. Rad nie rad, dwa tygodnie temu zasiałem ponownie kukurydzę. Gdy zobaczyłem, że kiełkuje, zacząłem pilnować uprawy – opowiada pan Jacek. – Pilnuję, ale co z tego kiedy nie mogę straszyć żurawi, bo są pod ochroną. Chodzę grzecznie wokół pola i liczę na to, że moja obecność je odstrasza. Gdybym rzucał petardy, albo robił hałas, to mógł bym się narazić na wysokie mandaty - dodaje.
Czytaj dalej pod materiałem wideo.
Czas ucieka, a żurawie żrą sadzonki na potęgę
- Aby płoszyć żurawie zgodnie z prawem muszę uzyskać zgodę Departamentu Ochrony Środowiska. Musze podać sposób płoszenia i godziny. Pani z ochrony środowiska powiedziała, że po zatwierdzeniu wniosku, mogę płoszyć ptaki armatką hukową. Natomiast ornitolog stwierdził, że to nic nie da, bo ptaki przyzwyczają się do huku i dalej będą mimo tego wyżerać sadzonki - opowiada dalej pan Jacek.
Obawia się, że zanim jego wniosek zostanie rozpatrzony, straci kolejne tysiące złotych. Nie ma też możliwości ubezpieczenia plonów.
- Urząd ma 30 dni na odpowiedź na wniosek, a w tym czasie stracę kolejny raz małą kukurydzę. To absurd jakiś, ale takie mamy prawo. Ponadto żurawie są wyjęte spod jakiegokolwiek zwrotu kosztów, za szkody które spowodowały. Nie można ubezpieczyć plonów od zniszczenia przez ptactwo, bo żadna firma ubezpieczeniowa nie godzi się na to. Zamiast zająć się rodziną i inną pracą w gospodarstwie muszę wypatrywać z krzaków, czy przypadkiem nie leci stado szkodników do mojej kukurydzy - słyszymy.