Skandaliczne zachowanie dostawcy cateringu. To co zrobił, nie mieści się w głowie

Fatalne zachowanie kuriera wiodącej firmy cateringowej. Dostawca Kuchni Vikinga pozwolił sobie na coś, czego nie sposób zrozumieć. Czy była to ze strony kuriera nadgorliwość, źle pojęta walka konkurencyjna, czy też zwyczajna głupota? Za jego wyczyny musi się tłumaczyć firma, która zapowiedziała, że dla takich ludzi nie ma u nich miejsca.

Super Express Google News

Patryk Strześniewski (37 l.) żyje wraz z żoną w rozjazdach między Katowicami a Warszawą. Oboje są architektami i nadzorują inwestycje zarówno na Mazowszu, jak i na Śląsku. Stąd też często korzystają z ofert firm dostarczających pod adres gotowe posiłki. Ku zdumieniu pana Patryka pewnego poniedziałku nie zastał pod drzwiami zamówionego boxa z jedzeniem.

Mieliśmy zmówione jedzenie z firmy Dziki Box. Zostało na pewno przywiezione pod adres, bo kurier pytał żonę o kod do drzwi. Co prawda żona się przy tym pomyliła, więc nie wszedł do klatki schodowej, ale zostawił pudełko przy drzwiach wejściowych − opowiada poszkodowany mężczyzna.

Tymczasem później pudełko dla architektów gdzieś przepadło. − Pod drzwi do klatki nie można sobie, o tak, wejść z ulicy. Trzeba zrobić takie kółeczko. Początkowo myślałem, że może to pudełko po prostu ktoś sobie zabrał. Nie wiem, głodny, bezdomny, ale rzeczywistość okazała się inna. To był kurier reprezentujący konkurencyjną firmę. Przyszedł pod blok, wszedł do klatki schodowej, by dostarczyć pudełko swojej firmy, ale wychodząc zabrał sobie boks przeznaczony dla nas. To jest niepojęte. Nie wiem, co chciał osiągnąć. Czy może chciał zaszkodzić konkurencyjnemu cateringowi, czy to po prostu była to głupota i przysłowiowe lepkie ręce? − zastanawia się mężczyzna.

Patryk Strześniewski dodał, że kontaktował się z biurem obsługi klienta Kuchni Vikinga, usłyszał przeprosiny i propozycję rekompensaty. Choć nie robi z incydentu wielkiej sprawy, to jednak podkreśla, że ta sytuacja go mocno zdegustowała.

Mój niesmak budzi to, że tak znana na rynku, duża firma ma dostawców, którzy po prostu kradną, skąd oni ich biorą − kwituje pokrzywdzony.

Spytaliśmy o te sytuację Kuchnię Vikinga. Przedstawiciel firmy zapewnia, że sytuacja nie ma nic wspólnego z nieuczciwą konkurencją. To incydent, choć bardzo przykry, a konsekwencje zostaną wyciągnięte.

W takich przypadkach działamy natychmiast. Taki kurier przestaje u nas pracować. Przy skali naszej działalności takie rzeczy się mogą zdarzyć. Staramy się dobierać ludzi jak najlepiej, ale ostatecznie tak naprawdę nie znamy nowo przyjętego pracownika. W przypadku kradzieży nie stosujemy nagan czy upomnień, tylko wypowiadamy natychmiast umowę o pracę. Jeżeli ktoś raz ukradł, jest dla nas człowiekiem niewiarygodnym − powiedział nam Mateusz Czech, dyrektor ds. logistyki w Kuchni Vikinga.

Sonda
Byłeś/aś kiedyś świadkiem kradzieży?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki