Czy poznamy prawdę?

Śmierć Joli Brzeskiej, mija 12 lat od tragedii. Więcej pytań niż odpowiedzi

2023-02-19 10:40

Lata mijają, a jedna z najbardziej przerażających spraw ostatnich trzech dekad pozostaje nierozwiązana. Jolanta Brzeska, działaczka społeczna w obronie wysiedlanych lokatorów przepadła bez wieści 1 marca 2011 r. Jej spalone zwłoki przypadkowi przechodnie znaleźli w Lesie Kabackim. Nikt nie wierzy w jej samobójstwo. - Jola panicznie bała się lasu – mówi w rozmowie z „Super Expressem” jej przyjaciółka Ewa Andruszkiewicz. Od tamtej pory śledztwo było umarzane i wznawiane, jednak śledczy nie przybliżyli się do rozwiązania tej zagadkowej śmierci nawet o krok.

Śmierć Joli Brzeskiej, 12 lat od tragedii. Więcej pytań, niż odpowiedzi

"Jola panicznie bała się lasu, nigdy by do niego sama nie poszła!" – wspomina w rozmowie z „Super Expressem” przyjaciółka Brzeskiej Ewa Andruszkiewicz. To dla niej wystarczający argument, by nie wierzyć w samobójstwo. Kobieta, która wychodzi na chwilę z domu, zostawia gotujący się obiad, ma jechać z Mokotowa na Ursynów do lasu, którego się boi, by polać się benzyną i spłonąć żywcem? – Przecież to urąga logice – mówią znajomi Brzeskiej. Przez 12 lat od śmierci działaczki prokuratura nie potrafiła jednak oficjalnie tego wykluczyć.

Sprawa Jolanty Brzeskiej mimo upływu lat wciąż szokuje. Jej postać stała się symbolem walki o ludzką godność. Urodziła się w powojennej Warszawie, mieszkała w kamienicy na Mokotowie. W maju 2006 r. dla państwa Brzeskich nastały ciężkie czasy. Nowy właściciel kamienicy Marek M., znany jako „kolekcjoner kamienic”, podniósł im czynsz. Skupował roszczenia do nieruchomości wartych miliony za śmieszne kwoty – płacił od 100 do ok. 1000 zł. Później podnosił czynsze mieszkańcom tak, żeby nie byli w stanie ich płacić i musieli się wynieść. Dzięki temu uzyskiwał nakazy eksmisji mieszkańców i pozbywał się ich, wyrzucając na bruk.

Taki sam los spotkał kamienicę przy ul. Nabielaka na Mokotowie, w której Brzeska mieszkała z mężem. Marek M. roszczenia kupił za 1500 zł. Zaczęły się podwyżki. Było ich kilka, a Jolanty nie było stać na pokrycie rosnących opłat za mieszkanie. „Żądał od lokatorów pieniędzy za korzystanie z chodnika i części wspólnych. Brzeska nie chciała się wyprowadzić” – pisał o sprawie kilka lat temu warszawski aktywista Jan Śpiewak. Po kolejnych podwyżkach i niezapłaconych czynszach przyszedł nakaz eksmisji. Brzeska nie miała jednak zamiaru opuścić swojego lokum. Ludzie Marka M. zaczęli ją nachodzić. – Takich jak ona było dużo więcej. Poznaliśmy się na spotkaniu założonego przez Jolę Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów – opowiada w rozmowie z „Super Expressem” Ewa Andruszkiewicz, dziennikarka i działaczka na rzecz wysiedlonych mieszkańców. – Sama padłam ofiarą reprywatyzacji, też wyrzucono mnie na bruk. Znalazłam więc numer Joli w książce telefonicznej i przyszłam do niej – wspomina. Zapamiętała Jolantę Brzeską jako pełną odwagi i zapału kobietę. – W życiu nie uwierzę w wersję o samobójstwie. Ona nigdy by sama do lasu nie poszła – mówi nasza rozmówczyni.

Brzeska była wielokrotnie nachodzona w swoim domu. – Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Gdy otworzyłam, zobaczyłam ok. ośmiu osób, które powiedziały, że przyszły zobaczyć swoją własność. W ten sposób dowiedziałam się, że budynek przeszedł w ręce prywatne – opowiadała Brzeska w nagraniu Komitetu Obrony Praw Lokatorów.

Jolanta Brzeska zniknęła. Makabryczne odkrycie

1 marca 2011 r. wróciła do domu z zakupami, zaczęła gotować obiad. I zniknęła. W mieszkaniu zostały po niej torebka i telefon. Kilka godzin później w Lesie Kabackim przypadkowy spacerowicz dokonał makabrycznego odkrycia. Natknął się na dopalające się ludzkie zwłoki. Późniejsze badania genetyczne potwierdziły, że zwęglone ciało należało właśnie do Jolanty Brzeskiej. Sekcja wykazała, że bezpośrednią przyczyną śmierci był wstrząs termiczny, podtrucie tlenkiem węgla oraz rozległe oparzenia ciała powstałe w wyniku podpalenia naftą. Kobieta spłonęła żywcem.

Śledztwo w sprawie jej śmierci zostało umorzone w 2013 r. Po interwencji ministra Zbigniewa Ziobry zostało jednak wznowione w 2016 r. Trafiło do prokuratury w Gdańsku i na razie przedłużone jest do 31 marca 2023 r.

Co udało się przez ten czas ustalić? – Śledztwo w sprawie zabójstwa Jolanty Brzeskiej pozostaje w toku. Nadal realizowane są czynności procesowe i gromadzony jest materiał dowodowy. W wyniku podejmowanych czynności m.in. przesłuchano ok. 250 świadków, w tym w ostatnim okresie kolejne osoby. Sprawa prowadzona jest pod kątem zabójstwa. Jednak przed zgromadzeniem pełnego materiału nie możemy wykluczyć żadnej wersji zdarzeń, w tym samobójstwa – odpowiada na nasze pytania prokurator Marzena Muklewicz z Prokuratury Regionalnej w Gdańsku. Nikt dotąd nie odpowiedział za śmierć Jolanty Brzeskiej. Nikt nie usłyszał zarzutów.

Marek M., pytany przez komisję weryfikacyjną do badania afery reprywatyzacyjnej m.in. o nękanie Jolanty Brzeskiej i innych lokatorów, powtarzał jak mantrę: „Odmawiam odpowiedzi na pytanie”. Został prawomocnie skazany w 2019 r. za nieprawidłowości w przejmowaniu kamienicy przy Targowej 66. Całej kary nie odsiedział, bo Sąd Najwyższy uchylił wyrok.

W 2021 r. Rada Warszawy wyróżniła Jolantę Brzeską tytułem Honorowej Obywatelki Stolicy. Tytuł odebrała córka bohaterki Magda Brzeska. Nie zabrała głosu. Brzeska jest też patronką skweru w zbiegu ulic Zakrzewskiej i Iwickiej, jej poświęcony jest kamień-pomnik na Mokotowie. Powstały o niej spektakl w Teatrze Dramatycznym, film „Lokatorka” i piosenki.

„To jest piosenka o oleju napędowym, który się pali i spala serce, to jest piosenka o spalonych włosach, to jest piosenka patrząca na mordercę…” – śpiewał o Jolancie Brzeskiej Pablopavo. Czy kiedyś się dowiemy, kto zabił?

Sonda
Czy uda się wyjaśnić zagadkę śmierci Joli Brzeskiej?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki