karetka

i

Autor: siepomaga.pl

Tak wygląda walka z pandemią zza kulis. "Karetki się snują od miasta do miasta albo parkują gdzieś w oczekiwaniu na sygnał"

2021-03-31 20:43

Koronawirus zbiera swoje śmiertelne żniwo. W środę resort zdrowia poinformował o kolejnych 653 zgonach. Sytuacja z dnia na dzień robi się coraz bardziej krytyczna. Tymczasem dziennikarz Paweł Reszka opisał sytuację, która pokazuje, że tak źle w polskiej służbie zdrowia jeszcze nie było. W niedzielę dziennikarz przez kilka godzin jeździł z ratownikami karetką. To, co zobaczył, przeraża!

Pandemia koronawirusa przybiera na sile. W środę Ministerstwo Zdrowia poinformowało o kolejnych 32 874 potwierdzonych przypadkach COVID-19. Co więcej, minionej doby zmarły aż 653 osoby. Sytuacja z dnia na dzień się pogarsza. Szpitale pękają w szwach. Brakuje już nie tylko łóżek, ale też lekarzy i pielęgniarek. Dziennikarz Paweł Reszka na własnej skórze doświadczył tego, co dzieje się obecnie w polskiej służbie zdrowia. W niedzielę przez kilka godzin jeździł z ratownikami karetką pogotowia. To, co zobaczył, nie mieści się w głowie. Wszystko opisał w poruszającym wpisie na Facebooku.

NIE PRZEGAP: Gigantyczne kolejki do testów na koronawirusa w Warszawie. System tego nie wytrzyma? [ZDJĘCIA]

"W niedzielę, przez kilka godzin jeździłem karetką ze znajomymi ratownikami. Na pokładzie był 30 letni pacjent covid plus, zapalenie płuc, wymagający tlenoterapii. Pierwszy szpital odprawił karetkę z kwitkiem (brak miejsc). Dyspozytor nie bardzo wiedział co z nami począć" – opowiada Paweł Reszka.

W końcu dyspozytor stwierdził, że miejsce dla pacjenta jest, ale zwyczajne, bez tlenu, którego potrzebował. Poszukiwania wolnego łóżka trwały więc dalej.

"No i tak sobie czekamy w bocznej uliczce. Pacjent dostaje tlen z butli. A jak mu się zwiększa gorączka to paracetamol z kroplówki. Radio kieruje inne zespoły (te które nie potrzebowały miejsca z tlenem) to do Sierpca, to do Ostrołęki" - pisze Reszka.

W końcu odzywa się dyspozytor, który wpadł na pomysł, by karetka pojechała do jednego z pobliskich szpitali, bo dawno tam żadnej nie kierował, więc może są jakieś miejsca.

Miejsca oczywiście nie było, ale zaraz mogło się zwolnić, bo jednego pacjenta z SOR-u mieli przenosić na oddział. Karetka więc czekała. Bo co innego ratownicy mieli w tej sytuacji zrobić?

"Przerażał mnie ten spokój. Jakby wszyscy przyzwyczaili się do trwającej od miesięcy orki i ogólnej paranoi. Paranoja polega na tym, że miejsc dla pacjentów covid plus – jeśli wierzyć informacjom ze strony Urzędu Wojewódzkiego są setki (w chwili pisania tego tekstu 836), a karetki się snują od miasta do miasta albo parkują gdzieś w oczekiwaniu na sygnał. Inaczej mówiąc, rzeczywistość statystyczna mówi łóżek pełno! A rzeczywistość rzeczywista jest taka, że sobie stoimy" - opowiada dziennikarz.

Paweł Reszka poruszył również temat szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym. "Gdy tak sobie staliśmy (z pacjentem lat 30, covid plus, pod tlenem), dyrektor szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym mówił w TVN, że on na przykład ma miejsca. Skoro ma to dlaczego nie przyjmuje? A bo na Stadion Narodowy karetka nie może przyjechać ot tak z miasta! Najpierw pacjent musi zostać przyjęty do innego szpitala na SOR. Dopiero z tego SOR-u można go wysłać na Narodowy. Taka procedura!" - tłumaczy dziennikarz.

Jak podaje, zgodnie "System informacji o szpitalach" w Warszawie nie było już miejsc na SOR-ach. Karetka mogła jechać do innych miejscowości: do Siedlec, Radomia czy Przasnysza. "W każdym razie my (z pacjentem lat 30, covid plus, pod tlenem), żeby być w zgodzie z tą procedurą musielibyśmy jechać np. do Przasnysza. Tam zostawić podopiecznego na SORze. Potem zaś inna karetka musiałaby go przywieźć na Stadion. Logiczne? W każdym razie, to że staliśmy w bocznej uliczce na Mokotowie było zgodne i z tą logiką, i z tą procedurą" - pisze dalej.

Dziennikarz dodał również, że sytuacja na Stadionie Narodowym uległa już zmianie. "Wczoraj procedura się zmieniła: „W sytuacjach krytycznych istnieje możliwość awaryjnego przyjmowania pacjentów do Szpitala Narodowego z pominięciem szpitalnego oddziału ratunkowego (SOR) w szpitalach stacjonarnych”, ogłosił Narodowy" - pisze Reszka.

Sytuacja w Polsce jest krytyczna, a słowa dziennikarza jeżą włosy na głowie. "Problem w tym, że w całej Polsce mamy sytuację „krytyczną”, wymagającą „awaryjnego przyjmowania”. Na stronach ministerstwa cyfryzacji pojawiły się nowe dane. Dotyczą zgonów w pierwszych 12 tygodniach 2021 roku. Jest ich 125 812. W latach 2016 – 2019 średnia umieralność wynosiła 104 750. To oznacza, że przez pierwsze 12 tygodnie umarło nas więcej o 21 tysięcy. Tyle mieszkańców ma Hajnówka albo Aleksandrów Łódzki. Tylko wczoraj zmarły 653 osoby zakażone covid. Teatr Narodowy w Warszawie ma 594 miejsca na widowni" – kończy swój wpis Paweł Reszka.

Express Biedrzyckiej - Stanisław Karczewski: Jesteśmy na wojnie. Nie leczmy się w domach

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki