Rondo Daszyńskiego na Woli jest teraz niemal przez cały czas zakorkowane. Ogromne natężenie ruchu spowodowane jest wyłączeniem Prostej, gdzie trwa budowa centralnego odcinka drugiej linii metra. Samochody z Woli przebijają się więc Kolejową bądź Towarową - a co za tym idzie i przez rondo.
Przeczytaj koniecznie: Warszawa: MZA trwoni miejskie pieniądze zamiast kupować nowe autobusy!
Tymczasem chcąc na rondzie Daszyńskiego skręcić z Towarowej w lewo w Prostą, kierowców czeka udręka przez dwa sygnalizatory, które zupełnie nie są dostosowane do obecnego natężenia i organizacji ruchu wprowadzonej przez budowę metra.
Sytuacja jest taka, że kiedy Towarową przejadą już tramwaje, dla samochodów wciąż pali się czerwone światło. Przez to osobówki stoją w korku. - To po prostu koszmar. Nie mam już siły tędy przejeżdżać, bo tracę tu nerwy, czas i paliwo. Przecież te światła powinny zostać czym prędzej wyregulowane tak, by móc w miarę płynnie przejechać - mówi Anna Zielińska (28 l.), która codziennie utyka tu w gigantycznym zatorze. - Przez te światła skrzyżowanie korkuje się rano i po południu - dodaje. Kierowców trafia tu szlag, dlatego notorycznie łamią przepisy i przecinają torowisko na czerwonym świetle. Ale trudno im się dziwić.
Patrz też: Komendant straży miejskiej kupuje: iPady, iPhony 3GS, Nokie
Tymczasem kilkaset metrów dalej, na rondzie ONZ, tuż po przejechaniu tramwajów system czerwone światło błyskawicznie zmienia na żółte. Wtedy samochody zaczynają wjeżdżać na rondo. Gdy są już na wysokości torowiska, zapala się zielone. Dzięki temu rondo ONZ nie jest zakorkowane.
Podcasty
Playlisty tematyczne
