Pokazy lotnicze w Radomiu od lat są największym tego typu wydarzeniem w Polsce. Od 2000 roku odbywały się co roku, a od 2003 – co dwa lata. Zorganizowano je również w 2018 roku na setną rocznicą odzyskania niepodległości, a kolejne dopiero pięć lat później – ze względu na remont i otwarcie nowego lotniska. To miejsce, gdzie latami gromadzili się pasjonaci awiacji, rodziny z dziećmi i tysiące turystów spragnionych emocji. Zwykle impreza kojarzyła się z hukiem silników, kunsztem pilotów i dumą z biało-czerwonej szachownicy. Niestety, nie zawsze finałem były brawa i owacje...
Zderzyły się przy wysokiej prędkości. Wraki samolotów spadły na ziemię
1 września 2007 roku o godzinie 15:51 Air Show z rodzinnego pikniku zamieniło się w scenę tragedii. Grupa akrobacyjna AZL „Żelazny” wykonywała jeden ze swoich popisowych manewrów, efektowną figurę na trzech maszynach, podczas której samoloty miały minąć się w minimalnej odległości. Widzowie wstrzymali oddech, gdy nagle doszło do niewyobrażalnego: dwa Zliny zderzyły się przy prędkości około 300 km/h. Zginęło dwóch pilotów. Jednym z nich był Piotr Banachowicz († 25 l.), syn znanego redaktora muzycznego Radia Zachód, uważany za jedną z największych nadziei polskiej akrobacji lotniczej, drugą – Lech Marchelewski († 60 l.), lider „Żelaznych”, podpułkownik rezerwy, instruktor, dyrektor Aeroklubu Ziemi Lubuskiej. Szczątki maszyn spadły tuż obok lasu i na teren lotniska. Trzeci z pilotów, Krzysztof Kossiński, zdołał bezpiecznie wylądować.
Śledztwo wykazało, że przyczyną tragedii miał błąd pilota Marchelewskiego oraz jego słabe zdrowie. Ujawniono bowiem, że 60-latek przyjmował leki na obniżenie ciśnienia tętniczego krwi, o czym nie poinformował nikogo przed swoim lotem. Stwierdzono też, że drugi z uczestników katastrofy, mimo że był dobrze przygotowany, nie posiadał upoważnienia do wykonywania pokazów lotniczych.
Piloci wyprowadzili samolot na pusty teren. Rozbili go w lesie
Dwa lata później, 30 sierpnia 2009 roku, Radom znów pogrążył się w żałobie. Podczas drugiego dnia pokazów runął na ziemię białoruski myśliwiec Su-27. Samolot rozbił się na polu we wsi Małęczyn. Zginęli dwaj doświadczeni piloci: pułkownik Alaksandr Marficki, zastępca dowódcy operacyjno-taktycznego białoruskiego lotnictwa oraz pułkownik Alaksandr Żuraulewicz, zastępca dowódcy 61. Myśliwskiej Bazy Lotniczej. Świadkowie mówili, że ich maszyna w pewnym momencie obniżyła wysokość przelotową i nagle straciła prędkość. Twierdzili też, że piloci do końca walczyli, aby samolot nie spadł na zabudowania. W miejscu katastrofy stoi dziś pomnik, a w radomskim kościele garnizonowym przy pl. Konstytucji 3 Maja zamontowano tablicę pamiątkową na ich cześć. Choć początkowo spekulowano o błędzie pilotów, prawdziwe przyczyny wypadku do dziś pozostają tajemnicą. Raport końcowy komisji polsko-białoruskiej nigdy nie został ujawniony.
Po katastrofie białoruskiego Su-27 w 2009 roku organizatorzy i służby robili wszystko, by kolejne edycje Air Show były bezpieczniejsze. Przez lata impreza przebiegała bez dramatycznych incydentów, a Radom wciąż przyciągał dziesiątki tysięcy widzów. Jednak historia pokazała, że ryzyko nigdy nie znika całkowicie. Tragiczny los powrócił po kilkunastu latach – w sierpniu 2025 roku.
Katastrofa F-16 podczas ćwiczeń przed Air Show
To dzień, który miał być świętem lotnictwa. A zapisał się w historii czarnymi zgłoskami. Wieczorem w czwartek (28 sierpnia), podczas treningu przed Air Show, na lotnisku rozbił się samolot F-16 z 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego. Major Maciej „Slab” Krakowian, który siedział za sterami maszyny zginął na miejscu. Szczątki maszyny zostały rozrzucone na obszarze nawet 20 hektarów.
− Podstawową przyczyną wypadku jest to, że pilot zbyt późno wyprowadził maszynę z lotu nurkowego. Było widać, że próbował to zrobić, bo na nagraniach nos samolotu jest lekko uniesiony ponad horyzont. To jednoznacznie oznacza, że pilot ratował się i próbował wyprowadzić z tego lotu, ale prawa fizyki są nieubłagane − skomentował tragedię Grzegorz Brychczyński, ekspert lotniczy. − Nie chcę tutaj, że tak powiem, go oskarżać, może chciał rzeczywiście, jak to się mówi, dołożyć do pieca, żeby to jeszcze lepiej wszystko wyglądało, ale czasami ta kropla przeważa, że nie trzeba było tego robić − podsumował.
Do zabezpieczenia terenu tragedii ruszyły dziesiątki żołnierzy, saperów i żandarmerii wojskowej. W weekend do akcji dołączyło niemal 200 żołnierzy z Wojsk Obrony Terytorialnej, którzy tyralierą przeszukiwali okolice pasa.
Major Krakowian był jednym z najlepszych polskich pilotów, liderem zespołu F-16 Tiger Demo Team Poland, instruktorem i reprezentantem Sił Powietrznych na międzynarodowych pokazach. Ukończył Liceum Lotnicze w Dęblinie i Akademię Sił Powietrznych USA, miał ogromne doświadczenie i był ceniony za profesjonalizm.
Przyczyny tragedii na razie nie są znane. Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie wspólnie z Państwową Komisją Badania Wypadków Lotniczych. Eksperci będą analizować każdy element: od stanu technicznego maszyny, przez przebieg lotu, po możliwe nagrania zabezpieczone na miejscu. Dopiero po miesiącach żmudnych badań poznamy oficjalne wnioski. Dziś pewne jest tylko jedno. Radom znów zapłacił ogromną cenę za spektakl, który miał być świętem polskiego lotnictwa.