Nowe fakty

Motorniczy korzystał z telefonu. Mniej niż 2 sekundy zaważyły na śmierci 4-latka ciągniętego przez tramwaj. Miażdżące wyliczenia

2023-07-06 8:06

Nowe fakty w sprawie tragedii na ul. Jagiellońskiej. W wakacje 2022 r. drzwi tramwaju przytrzasnęły nóżkę wysiadającego 4-latka. Dziecko zginęło na oczach jego babci. Przez wiele miesięcy śledczy gromadzili dowody. Motorniczy najpierw usłyszał zarzuty, a teraz do sądu trafił akt oskarżenia. Ustalenia śledczych są porażające. Zdaniem prokuratury motorniczy jest winny śmierci dziecka.

Tramwaj zabił 4-latka. Jest akt oskarżenia przeciwko motorniczemu Robertowi S.

Jak poinformował portal TVN Warszawa śledczy skierowali do sądu pod koniec czerwca akt oskarżenia przeciwko Robertowi S. To on kierował tramwajem feralnego dnia. Nie zauważył, że drzwi przytrzasnęły nogę wysiadającego chłopczyka. Ruszył tramwajem ciągnąc chłopca po torowisku. Dziecko nie miało żadnych szans. Prokuratura uważa, że pracownik popełnił wiele zaniedbań. - W skierowanym do Sądu Rejonowego Warszawa Praga-Północ akcie oskarżenia motorniczemu tramwaju zarzuca się umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym oraz przepisów instrukcji dla pracowników Tramwajów Warszawskich i nieumyślne spowodowanie wypadku, w wyniku którego śmierć poniósł czteroletni chłopiec - wyjaśniała prok. Katarzyna Skrzeczkowska z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Mężczyźnie grozi 8 lat więzienia.

Robert S. miał w chwili wypadku korzystać z telefonu komórkowego i mieć słuchawki w uszach. Zdaniem śledczych na ocenę sytuacji przed odjazdem poświęcił 1,5 sekundy. Do takich wniosków śledczy doszli m.in. po analizie nagrań monitoringu, zeznań świadków i zapisu w telefonie motorniczego. - Z dowodów wynika, że oskarżony, kierując tramwajem, w trakcie jazdy korzystał z telefonu i słuchawek, nieprawidłowo obserwował zdarzenia zachodzące w obrębie ostatnich drzwi składu, którymi wysiadało dziecko, a po zamknięciu tych drzwi nie upewnił się, czy ruszenie z przystanku nie spowoduje zagrożenia dla pasażerów wysiadających i znajdujących się na przystanku - stwierdziła w rozmowie z TVN Warszawa przedstawicielka prokuratury. Na ocenę sytuacji poświęcił jedynie 1,5 sekundy. Biegli ocenili, że to stanowczo za mało. Robert S. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień w tej sprawie.

Białe misie, znicze i balonik. Poruszający widok po zabiciu czterolatka przez tramwaj na ul. Jagiellońskiej
Sonda
Czy jechałaś/ jechałeś kiedyś tramwajem, który miał wypadek?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki