WARSZAWA: Chora na stwardnienie rozsiane Iwona Wieloch: Urzędnicy chcą mnie uwięzić w mieszkaniu

2013-02-08 3:00

Niepełnosprawna Iwona Wieloch (58 l.) od dziesięciu lat nie zaznaje spokoju. Urzędnicy, którzy przyznali jej lokal socjalny, teraz próbują ją z niego wyrzucić. Nie przejmują się obowiązującymi przepisami ani tym, że kobieta chora na stwardnienie rozsiane ledwo się porusza. Każą jej przeprowadzić się do mieszkania na siódmym piętrze w bloku, w którym winda dojeżdża jedynie do szóstej kondygnacji.

Iwona Wieloch (58 l.) od lat leczy się w Warszawie. W tym czasie pomieszkiwała u teściowej w jej malutkim, 27-metrowym socjalnym mieszkaniu w Śródmieściu. Gdy teściowa zmarła, pani Iwona podjęła decyzję o przeprowadzce do stolicy na stałe.

- Poruszanie się przychodzi mi z trudem, nigdy nie wiem, co przyniesie kolejny dzień. Dzięki przeprowadzce miałam stały dostęp do dobrej opieki zdrowotnej - tłumaczy.

Aby móc pozostać w lokalu, złożyła wniosek o meldunek, który decyzją prezydenta miasta został jej przyznany w 2003 roku. Niestety, kilka miesięcy później urząd dzielnicy Śródmieście uznał, że pani Iwonie lokal jednak się nie należy i wydał nakaz jego opuszczenia. Sprawa na parę lat przycichła, ale w 2008 roku wpłynął kolejny wniosek o opuszczenie mieszkania przy ul. Pięknej.

- Sprawdziliśmy z mężem przepisy i złożyliśmy zażalenie do sądu z powodu ewidentnego ich łamania. Bo Kodeks cywilny mówi, że osobom chorym należy się specjalna pomoc. Jest też uchwała Rady Warszawy, która informuje, że osobom niepełnosprawnym oraz przewlekle chorym należy w pierwszej kolejności przyznawać lokale socjalne, a nie zabierać - mówi załamana.

Przez lata schorowana kobieta szukała poparcia wśród polityków. W jej sprawie u burmistrza Wojciecha Bartelskiego interweniowali m.in. posłanka PJN Elżbieta Jakubiak (w 2011 r.), Małgorzata Stryjska z PiS (w 2011 r ), poseł SLD Marek Balicki (w 2010 r.), posłanka Nelli Rokita (w 2011 r.), Paweł Poncyljusz z PJN (w 2010 r.) i wojewoda mazowiecki Adam Struzik (w 2010 roku ).

Mimo to w styczniu 2013 roku przyszedł kolejny nakaz opuszczenia lokalu i wezwanie do podpisania umowy na pomieszczenie tymczasowe, mimo że teraz obowiązuje okres ochronny.

- A lokal, który mi zaproponowano, znajduje się na siódmym piętrze budynku, w którym winda dojeżdża tylko do szóstego, przez co nie byłabym w stanie sama się do niego dostać. Oprócz tego w mieszkaniu nie ma ani prądu, ani gazu i nadaje się do remontu - mówi pani Iwona.

- 28 stycznia napisałam kolejne pismo do zarządu dzielnicy. Mają miesiąc na odpowiedź - dodaje zrezygnowana i wykończona ciągłym czekaniem na opamiętanie urzędników.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki