WARSZAWA: Dzieci zostały BEZ POMOCY

2012-06-15 3:00

Na rodziców dzieci z rozszczepami podniebienia padł blady strach. Jedyna w kraju pracownia patofizjologii mowy w Instytucie Matki i Dziecka od pół roku nie prowadzi badań. Co gorsza, może przestać istnieć. A tam po operacjach mali pacjenci uczą się na nowo mówić. - Władze instytutu chcą zrobić tu dyżurkę pielęgniarki oddziałowej - alarmuje prowadząca ją prof. Maria Hortis-Dzierzbicka, największy autorytet w Polsce w foniatrii.

- To jakaś paranoja - mówi Anna Frączek (30 l.) z Zielonki, mama Mateusza (8 l.), który urodził się z rozszczepem podniebienia i czeka na kolejną operację. Chłopiec niewyraźnie mówi i powinien być pod opieką foniatry i logopedy, którzy we współpracy z chirurgami daliby mu szansę na poprawę wymowy. Niestety, w Instytucie Matki i Dziecka od pół roku na konieczne przed operacją badania nie ma szans. A potrzebuje ich blisko 800 dzieci rocznie.

Wszystko przez to, że jedyny w kraju monitorujący mowę endoskop nie może doczekać się naprawy. Co więcej, zajmująca się rehabilitacją mowy prof. Maria Hortis- -Dzierzbicka wkrótce może stracić swój gabinet. - Najpierw padł aparat, którego nikt nie chce naprawić, teraz chcą mi zabrać asystentkę. Dowiedziałam się, że mam przenieść się do klitki w poradni laryngologicznej i korzystać z jej sprzętu, gdy będzie wolny - mówi. A niestety, w poradni nie ma niezbędnej do badań ciszy. - Dosłownie wyć się chce, bo tym dzieciom odbiera się możliwość posługiwania się ojczystym językiem. Robi się z nich kaleki - mówi prof. Hortis-Dzierzbicka.

Władze instytutu zapewniają, że przenosiny to chwilowe perturbacje spowodowane remontem. - Klinika, gdzie leczą się dzieci z wadą podniebienia, będzie działała jak dotychczas - mówi dyrektor, dr n. med. Tomasz Maciejewski.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki