Warszawa: Solidarność zakorkowała stolicę ZDJĘCIA

2011-07-01 3:30

Blisko 65 tysięcy związkowców z NSZZ "Solidarność" przeszło wczoraj ulicami stolicy. Domagali się wyższej płacy minimalnej. Kiedy dotarli pod Sejm, puściły im jednak nerwy. - Złodzieje, złodzieje - skandowali demonstranci. W ruch poszły petardy. Protestujący mieli też ze sobą wuwuzele, na których grali. Kiedy dotarli pod Kancelarię Premiera, podpalili plastikowe krzesełka.

Bębny, koncert rockowy i piknikowy nastrój towarzyszyły demonstrującym związkowcom na placu Piłsudskiego już od godz. 10. Nie tylko na plakatach i banerach pojawiały się ostre słowa. Padały także z ust Pawła Kukiza (48 l.), lidera zespołu Piersi.

Krytykował on nie tylko rządy Donalda Tuska (54 l.), ale prezydent Hanny Gronkiewicz-Walt (57 l.). - Polityka wasza, bieda nasza! - wykrzykiwał przez mikrofon. Ku uciesze demonstrantów dostało się również Stefanowi Niesiołowskiemu. - Ja przynajmniej nie używam styropianu jako formy promocji, a też byłem ścigany przez milicję. Tyle że ja w odróżnieniu od pana Stefana nie dałem się złapać - skandował Kukiz.

Patrz też: Warszawa: Utrudnienia w metrze, będą zamykać stacje przez remont

Związkowcy ruszyli z placu Piłsudskiego o godz. 13.30. Policja kierująca ruchem na bieżąco zaczęła zamykać ulice. Kierowcy utknęli w gigantycznych korkach. Praktycznie nie można było przejechać Al. Jerozolimskimi między Kruczą a Wybrzeżem Szczecińskim i Wałem Miedzeszyńskim. Zamknięty był też pl. Trzech Krzyży, Książęca, Piękna i plac Na Rozdrożu.

- Utrudnienia oczywiście musiały się pojawić, ale to normalne przy tak dużych demonstracjach - tłumaczy Edyta Adamus z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji. Stanęła również cała Wisłostrada i ulica Marszałkowska. Pod koniec protestu delegacje "Solidarności" przyjął premier Donald Tusk.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki