Warszawa. Terrorysta z Magnum-X w końcu stanął przed sądem

2014-01-11 0:31

Bomber, który w grudniu 2012 roku wysadził budynek wydawnictwa na Pradze-Południe i z zimną krwią zabił swojego wspólnika, nie uniknie kary. W piątek, po ponad roku od szaleńczego ataku, rozpoczął się jego proces. Rodzina zamordowanego liczy na sprawiedliwy wyrok i domaga się dożywocia dla sprawcy.

Cezary S. (50 l.), były prezes wydawnictwa Magnum-X, na sali rozpraw zachowywał stoicki spokój. Do sądu został doprowadzony w eskorcie policji z aresztu na Białołęce. Wystrojony w czarny garnitur, przez cały czas bał się jednak spojrzeć w oczy wdowy po swojej ofierze.

Prokuratura zarzuca mu, że w grudniu 2012 roku z premedytacją zdetonował granat w budynku wydawnictwa przy ul. Grochowskiej 306, a potem z zimną krwią zaatakował nożem swojego wspólnika. Krzysztof Z. (†46 l.), ekspert lotniczy od katastrofy smoleńskiej i były kandydat do Sejmu z list Prawa i Sprawiedliwości, wykrwawił się i zmarł na miejscu. Cezary S. zadał mu na oślep kilkanaście ciosów w brzuch i plecy. Oszalały napastnik w wybuchu stracił rękę. Ciężkich obrażeń doznał także inny członek zarządu wydawnictwa Andrzej U.

Zobacz: SZOK: Polacy budowali bombę dla Hitlera!?

Wczoraj miał złożyć zeznania, ale tuż przed rozpoczęciem rozprawy dostarczył do sądu zwolnienie lekarskie. Cezary S. nie poczuwa się do winy. Twierdzi, że działał w obronie własnej. - To Krzysztof. Z. mnie zaatakował. Musiałem się bronić - mówił na sali rozpraw. Przekonywał też, że to nie on, a jego wspólnicy przynieśli do siedziby Magnum - X ładunek wybuchowy. W winę oskarżonego nie wierzą jego bliscy. - Czarek nie mógł zaatakować swojego wspólnika. Znam go od małego. To niezwykle dobry, spokojny i pomocny człowiek. Zawsze w pierwszej kolejności myśli o innych, a na końcu o sobie - przyznała w rozmowie z "Super Expressem" ciotka desperata Grażyna J., która również przyszła na salę rozpraw.

Zeznaniom Cezarego S. w skupieniu przysłuchiwała się Beata Z., wdowa po zamordowanym Krzysztofie Z. W procesie występuje jako oskarżyciel posiłkowy. - Nie ma wątpliwości, że granat wniósł oskarżony i to on go zdetonował. W jego ciele znaleziono zawleczkę. Wskazuje też na to jednoznacznie opinia pirotechniczna - tłumaczył mec. Piotr Kwiecień, pełnomocnik wdowy.

Cezary S. w więzieniu może spędzić resztę życia. Takiej kary domaga się dla niego prokurator i rodzina zamordowanego Krzysztofa Z.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki