Padnięte kozy

i

Autor: Marek Kudelski/Super Express Padnięte kozy

Pomór nad Wisłą. Padły ekologiczne kozy z hodowli Trzaskowskiego

2019-09-30 10:07

Miały być "naturalnymi kosiarkami" na usługach miasta. Część z nich została zakopana, część trafiła do Wisły.

-Mieszkaniec stolicy, który w niedzielę wieczorem wybrał się nad Wisłę, zobaczył 10 martwych kóz. Natychmiast wezwał nas na pomoc. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce odnaleźliśmy jeszcze 18, które wymagały pilnej pomocy weterynarza. Wiemy, że powinno się tu paść 60 kóz. Z naszych informacji wynika, że reszta prawdopodobnie padła- poinformował Dawid Fabjański z Animal Rescue Poland.

Fabjański powołał się na relację bezdomnego mężczyzny, który twierdził, że pozostałe kozy zostały zakopane pod ziemią lub wrzucone do Wisły. - Właścicielem tych zwierząt jest obcokrajowiec, który na czarno powierzył opiekę nad nimi bezdomnemu. Z oświadczenia bezdomnego wynika, że 30 zwierząt nie żyje. Mężczyzna przyznał, że część zwłok zakopał, część wyrzucił do Wisły, a część leży nadal na wyspie – mówi Dawid Fabjański.

Jak poinformowała w rozmowie z „Super Expressem” Ewa Rogala, z-ca rzecznika prasowego Urzędu m.st. Warszawy, właściciel otrzymywał od Zarządu Zieleni, z którą miał umowę, wynagrodzenie za kozią usługę na wyspie. Niestety, jego wysokość pozostaje tajemnicą. Miasto potwierdza za to, że część kóz faktycznie nie żyje. - Potwierdziliśmy w poniedziałek na wyspie, że rzeczywiście osiem zwierząt padło. Na miejsce pojechał powiatowy lekarz weterynarii i myśleliśmy, że dowiemy się co było przyczyną ich śmierci, ale okazało się, że lekarz na razie nie może podać przyczyny – mówi Ewa Rogala.

W sprawie kóz z wyspy na Wiśle policja prowadzi śledztwo z urzędu.
- Zawiadomienie dostaliśmy późnym wieczorem w niedzielę. Od poniedziałku z samego rana przeprowadzamy oględziny na miejscu. Będziemy sprawdzać, czy nie doszło do zaniedbania lub przestępstwa - powiedziała Paulina Onyszko z policji na Pradze-Północ.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki