Powstanie Warszawskie 1 sierpnia 1944. "Żałuję, że nie zrobiłem więcej zdjęć"

2014-08-04 4:00

Gdybym 70 lat temu wiedział to, co dziś, zrobiłbym setki zdjęć z Powstania! - mówi "Super Expressowi" Stefan Lewandowski (85 l.), najmłodszy powstańczy fotoreporter. Pod koniec Powstania cenne klisze zakopał razem z aparatem w donicy na podwórku. Dzięki temu ocalały!

Stefan Lewandowski nie walczył w Powstaniu Warszawskim z bronią w ręku. Po ojcu odziedziczył jednak hobby - fotografowanie. I po ogarniętych walką ulicach w sierpniu i we wrześniu 1944 roku biegał z równie silnym co broń orężem - aparatem typu Rolleicord. Podobny - yashicę - ma dziś. 43 zdjęcia powstańczej Warszawy oddał do Muzeum Powstania Warszawskiego. Ocalały, bo gdy było już jasne, że Powstanie upada, zapakował klisze i aparat szczelnie w pudełko po herbacie, włożył do doniczki i zakopał na podwórku przy ul. Czarnieckiego, gdzie z matką i ciotką siedzieli 30 września. - Gdy wróciłem w lutym 1945 roku do Warszawy, od razu pobiegłem na to podwórko i zacząłem ryć saperką zmarzniętą ziemię, aż usłyszałem charakterystyczne szczęknięcie. Wszystko było! - opowiada nam Stefan Lewandowski. - Gdybym wtedy wiedział, jak będą istotne te moje ujęcia, porobiłbym setki zdjęć! - dodaje.

Zatrzymał w kadrze życie sąsiadów z Żoliborza, sanitariuszki i pacjentów pobliskiego szpitala polowego, powstańców ze zgrupowania "Żniwiarz", do którego przyłączył się jego brat Karol. Tylko raz zawahał się przed użyciem aparatu. Reporterską żyłkę stracił, gdy w budynek przy ul. Mickiewicza, w którym mieszkał, 30 sierpnia uderzyła bomba. - Od piętra po parter słały się trupy. Nie miałem siły tego fotografować. Te obrazy zostały do dziś tylko w moich oczach - mówi najmłodszy powstańczy fotoreporter.

Zdjęć z czasu Powstania, na których jest on sam, ma niewiele. Zaledwie dwa - na podwórku przy Bytomskiej. Zrobił je pewnie "Karolek". Do dziś Stefan Lewandowski mieszka w Szklanym Domu na Żoliborzu - w tym samym mieszkaniu, w którym był, gdy wybuchło Powstanie. Dziś, z perspektywy 70 lat, sceptycznie myśli o tamtej walce.

- Powstanie niestety musiało upaść. Przecież ci chłopcy nie byli odpowiednio wyszkoleni

- stwierdza. I opowiada sytuację, gdy biegli z bratem przez podwórka i w/pewnym momencie granat, który "Karolek" miał w kieszeni, odkręca się i turla po chodniku. - "Padnij! Wybuchnie!" Brat chwyta mnie za ramię. A ja mu mówię. "Jak ma wybuchnąć, gdy zapalnik masz w spodniach..." - wspomina Stefan Lewandowski.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki