BRUTALNY MORD

Zmasakrował Marcina w bramie, bo złapał go na kradzieży. Łukasz W. trafił za kratki. Posiedzi 15 lat

2023-06-29 13:07

Marcin K. († 35 l.) z Siedlec nie doczekał narodzin upragnionej córeczki. Tuż przed jej przyjściem na świat zginął z rąk bandyty, 27-letniego Łukasza W. z Nowego Sącza, którego złapał na sklepowej kradzieży. Bandyta dosłownie zmasakrował 35-latka w bramie, dla którego po kilkunastu potwornych ciosach nie było już ratunku. Sąd Okręgowy w Siedlcach skazał zwyrodnialca na 15 lat więzienia.

Siedlce. Koszmarna tragedia, Łukasz zmasakrował Marcina w bramie

Do tragedii doszło 5 grudnia 2018 roku w bramie przy ul. Piłsudskiego w Siedlcach. 35-letni Marcin K. wyskoczył wczesnym wieczorem do pobliskiego sklepu po drobne zakupy. W domu czekała na niego ciężarna żona Elżbieta, która oczekiwała na narodziny upragnionej córeczki.

W sklepie Marcin spostrzegł, że rosły mężczyzna chowa do kieszeni jakieś fanty. Przypuszczalnie zwrócił uwagę złodziejowi i jak zeznali świadkowie, doszło między nimi do sprzeczki. Obaj mężczyźni wyszli ze sklepu i zniknęli w pobliskiej bramie.

Z odczytu monitoringu wynikało, że po około 15 minutach z bramy wyszedł sam złodziej. Niedługo potem Marcin został znaleziony martwy. Na ciele miał ślady po licznych ciosach. Broczącego w krwi Marcina znalazł mieszkaniec sąsiedniej kamienicy.

Miejscowa policja błyskawicznie rozpoczęła poszukiwania zabójcy. Znanymi tylko sobie metodami śledczy ustalili, że sprawcą makabry jest 27-letni Łukasz W. z Nowego Sącza. Ustalono też, że po makabrze zabójca posługiwał się kartą bankomatową Marcina, po czym ją wyrzucił. Ruszyły zakrojone na szeroką skalę poszukiwania.

Bliscy Marcina wynajęli prywatnego detektywa. Po kilku dniach udało mu się ustalić, że najpierw Łukasz W. został zatrzymany we Francji, ale tamtejsza policja musiała go wypuścić, bo nie było jeszcze Europejskiego Nakazu Aresztowania. Gdy nakaz został wydany, Łukasza W. zatrzymano w Holandii i 8 marca 2019 roku został przekazany polskiej policji. Podczas przesłuchania w siedleckiej prokuraturze i podczas procesu w sądzie nie przyznał się do zakatowania Marcina.

Poszliśmy z nim do bramy napić się wódki – tłumaczył.

Marcin wyciągnął nóż i chciał mnie nim ugodzić. Zrobiłem unik i kopnąłem go, aż się przewrócił. Zobaczyłem, że oddycha, nic mu nie jest, więc poszedłem na stację kolejową i odjechałem z Siedlec – wyjaśniał stanowczo podejrzany.

Sąd Okręgowy w Siedlcach mimo tych zeznań skazał go na 15 lat więzienia. Oprócz tej kary mężczyzna musiał zapłacić wdowie po Marcinie 150 tysięcy złotych. Na odczytaniu wyroku się nie pojawił. Pozostawał w tym czasie w siedleckim więzieniu i chociaż mógł ubiegać się o dowóz na salę rozpraw, tego jednak nie zrobił.

Jak słyszymy z wyczytywanej w sądzie opinii lekarskiej, Marcin został dosłownie zmasakrowany przez swojego zabójcę. Zadane uderzenia nogą i pięścią były potwornie silne i było ich kilkanaście!

To szok, że skazano go tylko na 15 lat – ubolewała pani Elżbieta, żona Marcina († 35 l.). – Nic mi nie zwróci męża, ale jemu należała się najwyższa kara. Tym bardziej, że nasza córeczka nigdy nie zobaczy swojego ojca – mówiła wdowa ocierając łzy z policzków.

Sonda
Czy dożywocie to odpowiednia kara za zabójstwo?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki