Antonio Banderas wciąż ma szczęście

2010-06-19 16:07

Antonio Banderas (50 l.) twierdzi, że przynosi szczęście aktorom, z którymi gra. Jemu szczęście przyniósł Pedro Almodovar

Antonio Banderas śmieje się, że przynosi szczęście kolegom, którzy występują z nim w filmach.

- Catherine Zeta-Jones zagrała ze mną w filmie "Maska Zorro" i stała się gwiazdą. Madonna po występie w "Evicie" dostała Złoty Glob, a Tom Hanks, który zagrał mojego chłopaka w "Filadelfii", zgarnął Oscara!

Jemu zaś szczęście przyniósł hiszpański reżyser, Pedro Almodóvar, u którego aktor na początku swojej drogi artystycznej zagrał w pięciu filmach (m.in.: "Zwiąż mnie", "Kobiety na skraju załamania nerwowego"). Zniewalająca uroda latino lover (latynoskiego kochanka - przyp. red.) i filmy, w których Antonio z bezpruderyjną odwagą budował postaci występne, dwuznaczne, zaprowadziły młodego Hiszpana do Hollywood.

Amerykańska Fabryka Snów pokazała światu wiele twarzy Banderasa aktora: samotnego mściciela ("Desperado"), ognistego, acz kreowanego z przymrużeniem oka Zorro ("Maska Zorro"), zdolnego wokalistę ("Evita"). Do każdej wnosił latynoską namiętność. Zagrał także reportera Alfonso Diaza, spieszącego na ratunek byłej narzeczonej, dziennikarce Lauren Adrian (Jennifer Lopez) w kameralnym filmie "Miasto śmierci", zrealizowanym na podstawie autentycznej historii o meksykańskim mieście, w którym brutalnie mordowane są kobiety.

Teraz - po 20 latach - Antonio Banderas i Pedro Almodóvar znów spotkali się na planie filmu "La piel que habito" (Skóra, w której mieszkam).

- To człowiek, który do granic możliwości nadużywa władzy. Jest kompletnie pozbawiony skrupułów. Prawdziwy psychopata - mówi o bohaterze, którego zagra Antonio Banderas.

Wyraźnie zatęsknił za hiszpańskim kinem i szczęśliwą ręką Pedra.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki