Artyści do Tuska: Premierze! Ratuj kulturę!

2012-01-20 14:37

Po wystąpieniu Macieja Szajkowskiego (37 l.) w artystycznym świecie zawrzało! Muzyk i aktywista, jeden z laureatów Paszportów Polityki, oskarżył rządzących o to, że ci zabijają kulturę podatkami. Wielcy krajowej sceny ostrzegają, że już niedługo nasze społeczeństwo będzie przez to głupsze.

- Im mniej wykształcone społeczeństwo, tym łatwiej nim manipulować. Taka socjotechnika rządzących - odmóżdżanie, programowa hodowla zmiękczająca wrażliwość, usypiająca świadomość - mówi nam Szajkowski.

- Organizuje się igrzyska ku radości gawiedzi, a z drugiej strony ogranicza się pracę elementarną, dotyczącą dostępu do kultury i wykształcenia. Np. koncerty, które zostały zbójecko opodatkowane 23-proc. VAT-em. W wielu mniejszych ośrodkach znacznie ograniczyło to życie koncertowe. Przestało się to opłacać.

Podobnego zdania są wielcy naszej sceny muzycznej.

- My, artyści, nie mamy żadnego oparcia w Sejmie czy Senacie. Nie możemy, jak pewne grupy zawodowe, zastrajkować, żeby pokazać rządzącym, o co chodzi. Jesteśmy bezbronni. Jeszcze pozostanie odebranie artystom odpisu podatkowego, czyli kosztów uzyskania, i będzie komplet - wylicza Krzysztof Cugowski (62 l.) z Budki Suflera.

- W Polsce ludzie są upośledzeni finansowo i też nie stać ich na to, żeby kupić płytę. Ludzie chcą mieć łatwy dostęp do kultury, ale trzeba też za nią płacić i nie wszyscy chcą to robić. I tutaj powinno wkroczyć państwo - mówi nam Krzysztof Skiba (48 l.) z Big Cyca.

- Jeżeli podetniemy sobie żyły od strony kultury, to będziemy mieli coraz głupsze społeczeństwo. Już w tej chwili społeczeństwo nie kupuje książek... - narzeka na 5-proc. wzrost VAT-u.

- Na pewno jest tak, że kulturę spycha się na sam koniec kolejki spraw ważnych i koniecznych. Jest to bardzo niemądre - wzdycha Ewa Bem (61 l.). Wtóruje jej Muniek Staszczyk (49 l.) z "T. Love" i jego menedżer Bodek Celiński: - 23 proc. VAT na koncerty zabiło nas całkowicie...

Artyści skarżą się, że PAŃSTWO dorzyna KULTURĘ PODATKAMI

Krzysztof Skiba: Nie patrzy się na to, że artysta to wolny zawód, że jest to osoba, która nigdzie nie jest zatrudniona. Sama wytwarza dobro kultury, który dobro policzyć. Przede wszystkim rynek fonograficzny załamał się przez nowe technologie czyli internet gdzie ludzie bezprawnie ściągają sobie co chcą. To stało się w okolicach 2000 roku.

Zresztą teraz artysta z samej sprzedaży płyty nie może wyżyć. W Polsce ludzie są upośledzeni finansowo i też nie stać ich na to, żeby kupić droga płytę. Ludzie chcą mieć łatwy dostęp do kultury, ale trzeba też za nią płacić i nie wszyscy chcą to robić. I tutaj powinno wkroczyć państwo, które powinno wspierać artystów w tym co robią. Jeżeli podetniemy sobie żyły od strony kultury, to będziemy mieli coraz głupsze społeczeństwo.

Już w tej chwili społeczeństwo nie kupuje książek, a około połowa wykształconych nie przeczytała w ciągu ostatniego roku ani jednej. Robi się różne akcje, ale namawiające, które ożywiają temat czytelnictwa, ale to chyba nic nie daje. Jest mnóstwo świetnych książek, ale są one drogie, a teraz jeszcze podatek wzrósł do 5 proc. Sam widząc czasami ceny odpuszczam sobie kupno danej rzeczy., bo jest za droga. Podstawowy konsument woli sobie ściągnąć coś niż kupić. My muzycy nie obrażamy się na internet, bo to świetne medium dotarcia do fanów.

Ludzie nie mają świadomości ile artysta musi zapłacić podatków. Teraz zarabia się na ZAIKSIE. Jeżeli jest przebój, który leci w radio, to dostaje tantiemy. Nagranie płyty to przecież wielkie koszta. Kuno instrumentów za kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy złotych, wynajem studia, które kosztuje od 50 do 200 zł za godzinę, hala prób. Z samej ceny płyty idzie marża do sklepu, potem wydruk poligrafii czyli okładki, kupno pudełek.

Część pieniędzy idzie dla wytwórni i dopiero artysta dostaje za jeden egzemplarz kilka złotych. A jeszcze teledysk, który kosztuje od 10 tys do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Kiedyś sprzedawaliśmy nie mając przeboju 100 tys egzemplarzy a z hitem jak „Makumba” nawet 500 tys. Teraz sprzedając 15 tys. Egzemplarzy artysta nie zarabia. Wydajemy płyty, żeby dać o sobie znać, że istniejemy. Potem można zarobić koncertami za które też się płaci przecież. Na pewno państwo powinno nie dowalać nam tych podatków i zastanowić się nad tym jak nam pomóc.

Krzysztof Cugowski: Co ja mogę powiedzieć. Jeżeli koncert kosztuje 40 tys. to 23 proc VAT-u samemu można obliczyć ile zostaje. A jeszcze dochodzą do tego wszystkie koszta. Z fiskalnością nie da się walczyć. My artyści nie mamy żadnego oparcia w sejmie czy senacie. My nie możemy jak pewne grupy zawodowe zastrajkować, żeby pokazać rządzącym o co chodzi. My jesteśmy bezbronni.

Jeszcze pozostanie odebranie artystom odpisu podatkowego czyli kosztów uzyskania i będzie komplet. W internecie jest bezhołowie gdzie wszyscy wszystko pobierają. Rok temu zagraliśmy dwa biletowane. Reszta to były miejskie czy korporacyjne, bo te biletowane już się nie odbywają z różnych powodów. Powiem szczerze jestem w takim wieku, że mam to gdzieś. Jeszcze chwilę, bo nie wiadomo jak długo będę się tym zajmował.

Nie mamy żadnego sposobu oddziaływania na rządzących. Zobaczymy jak to będzie. Oczywiście część kultury która nie jest się w stanie sama finansować jak teatry, opery powinna i jest finansowana z budżetu. Jednak my nie jesteśmy utrzymywani, nie dostajemy dotacji, finansujemy się sami. Jeżeli będzie się nas dotykać takimi ruchami, to będzie nam coraz ciężej. Ja nic innego nie umiem robić. Nasze państwo zrobiło mi symulacje emerytury na 560 zł, więc chyba będę śpiewał aż do śmierci. Ja się nie skarżę, ale pokazuje po prostu ten wachlarz atrakcji, który nas dotyczy.

Ewa Bem: Jest to bardzo trudny temat do rozmowy. Mam wrażenie ostatnio, że w jakąkolwiek dziedzinę się nie zajrzy jest tragedia. Na pewno jest tak że kulturę spycha się na sam koniec kolejki spraw ważnych i koniecznych. Jest to bardzo niemądre i szalenie powierzchowne. Kultura sama się nie wyżywi. Takie spychanie nas decyzja pozbawioną wszelkiej wyobraźni.

Bodek Celiński, menadżer zespołu T. Love: VAT 23 proc. na koncerty zaskoczył nas całkowicie. Nie mieliśmy żadnego okresu przejściowego jak inne firmy. Wiedzieliśmy że wejdzie ale nie w takiej wysokości. Myśleliśmy że to będzie np. stawka 8 proc.,wiele firm opodatkowane jest taką stawką. My od razu z bomby dostaliśmy tą stawkę.

Zmieniło nam to sporo kontraktów, które mieliśmy wynegocjowane na zero VAT-U. Nagle musieliśmy negocjować kto zapłaci ten VAT,my czy kontrahent. Państwowe placówki kulturalne są zwolnione z VAT-u a prywatne nie. Próbowaliśmy wpisać się w rejestr placówek kulturalnych,nie dano nam takiej możliwości. Zdarzało się że dzieliliśmy się kosztem VAT-u, połowę  płaciliśmy my, a połowę kontrahent.

23 proc. to prawie jedna czwarta honorarium. Problemy były też z interpretacja ustawy,agencje do końca  nie wiedziały czy wystawiać faktury z VAT-em czy bez. Najbardziej dostaliśmy finansowo na koncertach klubowych gdzie honorarium jest uzależnione od wpływu z biletów.

Maciej Szajkowski, R.U.T.A, Kapela ze Wsi Warszawa, laureat Paszportu Polityki: Całą tę sytuację można porównać do tego co praktykowane było w epoce  PRL-u, czyli im mniej wykształcone społeczeństwo, tym lepiej. Łatwiej się nim wtedy steruje, manipuluje. To jest sprawdzona reguła, która według mnie w ostatnich latach przybiera na sile. Taka socjotechnika rządzących. Organizuje się igrzyska ku radosci gawiedzi, a z drugiej  strony ogranicza się pracę elementarną, zaniedbuje w sposób haniebny to co rozwija, kształtuje.

Mam tu na myśli koncerty, które zostały zbójecko ovatowane, i których przez 23 proc. VAT nie organizuje się w małych ośrodkach, miejscowościach. Mam wiele takich sygnałów. W takich miejscach liczony jest każdy grosz, a wysoki VAT powoduje, że połowa budżetu idzie na podatki, a więc co za tym idzie organizacja takiego koncertu jest po prostu nieopłacalna.

Z drugiej strony mam świadomość manipulacji jakiej poddawani są ludzie związani z kulturą. Ten 1 proc. z Paktu dla Kultury to nie żadna łaska, ale obowiązek rzadu wobec obywateli. Obowiązek równego dostępu do kultury. Warszawa jest tu wyspą nieadekwatną do reszty Polski. Podobnie jak z opodatkowaniem koncertów, jest też z opodatkowaniem płyt, czy książek.

Gdy jedna trzecia budżetu przeznaczonego na produkcję płyty idzie na podatki, ZAIKS, to cena musi być wysoka, bo inaczej wszyscy, którzy ją tworzą pracowaliby za darmo. Jeśli cena jest wygórowana, to płyta czy książka staje się towarem eksluzywnym, na który moga sobie pozwolić tylko nieliczni.

Nie jestem za żadnymi dotacjami rządowymi z pieniędzy podatników dla ludzi kultury, socjalnymi programami, czy grantami, które wybranym artystom przyznają urzędnicy. Wakczymy o to, żeby nie zakładać artystom kajdanów w postaci podatków, którymi obarczone zostają już prawie wszystkie segmenty naszego życia. Państwo kładzie swoją łapę tam gdzie tętniło życie, a więc między innymi na kulturę.

Z tych względów nie odbyło się w ubiegłym roku wiele kultowych festiwali m.in. Folk Fest w Krotoszynie organizowany od początku lat 90. Muzyka alternatywna taka jak folk, jazz, muzyka klasyczna praktycznie się nie sprzedaje. Muzycy ją wykonujący żyją głównie z koncertów.

Mówiąc o igrzyskach miałem na myśli np. Sylwester w Warszawie. On pokazuje skalę i obraz tego czym jest w naszym kraju muzyka popularna. Darcie gardeł śpiewających "Majteczki w kropeczki", piosenki zespołów Bayer Full, czy Boys. Nie mówię tego ze złośliwością, ale taki jest obraz polskiej muzyki popularnej. Mamy głuche społeczeństwo, które nie zna swoich tradycji, muzyki, tańców.

Byłbym daleki od oskarżania. To nie "wina Tuska", bo w przeciwieństwie do swoich poprzedników, to premier, który jeszcze chce słuchać i nie sprawia wrażenia najmądrzejszego, który wszystko wie. Mówiąc o tym, co zabija polską kulturę, chciałbym zachęcić do stworzenia programu pracy u podstaw, zajęć z muzyki, wiedzy na temat tradycji. Walczymy o to żeby kultura nie była upodmiotowiona, nie obciążona kolejnymi daninami, ale równie istotna jak Orliki.


Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki