Dom. Tomasz Borkowy wyznaje: W Anglii byłem lokajem. Jak potoczyły się losy Andrzeja z Domu?

2015-05-09 9:00

Dziś mógłby być jedną z największych gwiazd w Polsce. Jednak Tomasz Borkowy (63 l.) wiele lat temu wyjechał z kraju. Jak przyznaje w rozmowie z "Super Expressem", początki nie należały do najłatwiejszych. Aktor w Londynie pracował na budowie, a także jako lokaj u bogatej starszej kobiety. W 1990 r. wrócił do Polski, by nakręcić drugą część "Domu", ale nie zabawił długo w kraju. Niedługo potem znowu wyjechał. Dziś prowadzi szczęśliwe życie w Szkocji.

- Serial "Dom" ma 35. urodziny. Jak wspomina pan pracę na planie?

- Takie sukcesy i taką pracę zawsze będzie się wspominało znakomicie. To był piękny serial, z pięknymi ludźmi, z dużym sukcesem, który wprowadził mnie na najwyższą półkę tego zawodu. Dzięki temu serialowi zdobyłem dosyć dużo w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Chociaż nigdy nie zagrałem wielkich ról, ale występowałem z aktorami, którzy są dziś na samej górze.

Przeczytaj: Tomasz Borkowy nie jąka się dzięki hipnozie

- Podobno pan myśli o zrobieniu kontynuacji "Domu"?

- Myślę o tym od dawna. Jeden z moich kolegów kiedyś zadzwonił do mnie i powiedział: "Tomek, ty powinieneś napisać swoją historię, bo to jest historia naszego pokolenia". Napiszę ten scenariusz. Mam nadzieję, że znajdziemy reżysera podobnego do Janka Łomnickiego.

- Po pierwszej części serialu "Dom" wyjechał pan do Londynu. Słyszałam, że pracował pan tam jako taksówkarz i został pan napadnięty.

- To prawda. Ponieważ studiowałem reżyserię i produkcję telewizyjną, jeździłem na taksówce w nocy. Zdarzyło się tak, że wsiadło do mojego auta trzech mężczyzn z nożem i zabrali mi wszystkie pieniądze. Innym razem wsiadł troszkę pod gazem młodzieniec i też chciał mnie okraść. A że trenowałem karate i taekwondo, to w złości wyciągnąłem go z auta. Od tego momentu przestałem jeździć w nocy. Obawiałem się, że mnie się coś stanie albo ja komuś coś zrobię.

- Pracował pan także fizycznie na budowie.

- Tak. Jak każdy normalny aktor z zagranicy zacząłem na budowie. Byłem również lokajem u bardzo bogatej pani, która płaciła 50 funtów za godzinę za moje lekcje dykcji. Zarabiałem u niej 150 funtów tygodniowo.

- Nie żałuje pan, że wyjechał z Polski? Mógłby pan być tak samo popularny jak pana koledzy z serialu "Dom".

- Gdybym nie wyjechał, najprawdopodobniej byłbym na tym samym poziomie co oni, znakomicie odbieranym aktorem. Ale ja zyskałem o wiele więcej. Zyskałem nowy sposób myślenia, otwarcie na świat, trzy języki. Jestem producentem i wykształconym reżyserem telewizyjnym. To nie zdarzyłoby się w Polsce. Poza tym poznałem wspaniałych ludzi. Moja żona Laura jest moim największym przyjacielem. Mój syn, który jest prawnikiem w ONZ i pracuje w Hadze, prawdopodobnie będąc w Polsce, nie doszedłby do tego. Ma dom na Karaibach, ma piękną żonę Trynidadkę. To życie jest inne niż byłoby tutaj, ale jest równie ciekawe.

- Gdyby dostał pan u nas jakąś ciekawą propozycję filmową albo serialową, to zgodziłby się pan?

- Ależ oczywiście. Wydaje mi się, że polscy reżyserzy i producenci troszkę o mnie zapomnieli. Z moim doświadczeniem zawodowym, bo zrobiłem ponad 20 filmów w Wielkiej Brytanii i USA, jestem otwarty na propozycje.

Chcesz wiedzieć więcej o serialach? Odwiedź nas na Facebooku!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki