Don Vasyl: Na początku kariery zarabiałem 175 zł

2010-08-31 20:15

Od dziecka wiedział, co chce robić w życiu - zostać artystą. O początkach swojej kariery opowiada "Super Expressowi" Don Vasyl (60 l.), który w czwartek będzie gwiazdą koncertu w parku Kasprowicza w Szczecinie.

Miałem trzech braci i trzy siostry. Ale z całej rodziny to ja byłem najbardziej uzdolniony muzycznie. Tata zawsze powtarzał mi, że muszę być najlepszy. Śmieję się teraz, że jako dziecko ciągle musiałem być w pełnej gotowości scenicznej. Nasz dom był bardzo gościnny. Tata często przyprowadzał do niego kolegów, znajomych i pokazywał, jak śpiewam i gram. Czasem było już bardzo późno, już spałem, a on zrywał mnie z łóżka, żebym pokazał, co potrafię. Gdy goście bili mi brawo, był ze mnie naprawdę dumny. Myślę, że już wtedy wiedziałem, co chcę robić w życiu.

Ta tradycja artystyczna przekazywana była u nas z pokolenia na pokolenie. Tata powtarzał mi: "Synek, pamiętaj, żebyś był wielkim artystą, bo nasz ród pochodzi z artystów muzykantów. Trzymaj to, a wszędzie zyskasz sympatię i kawałek chleba za to dostaniesz". Do dziś pamiętam te słowa.

Moja prawdziwa kariera zawodowa rozpoczęła się, gdy miałem 16 lat, w estradzie bydgoskiej. Stanąłem wtedy przed komisją weryfikacyjną i dostałem prawo do współpracy z nimi. Dostawałem za swoje występy około 175 złotych, ale że bardzo się podobałem, to dyrektor sam stwierdził, że to za mało i dostawałem dodatkowe gaże. W 1973 roku otrzymałem kategorię estradową B, czyli solisty. Byłem już wtedy zawodowym artystą i moja stawka zwiększyła się do 400 złotych! Mój pierwszy zespół nazywał się Czarne Perły. Potem pracowałem z zespołem Roma, z którym udało mi się kilka razy wyjechać za granicę. Kolejnym zespołem, z którym nawiązałem współpracę, był zespół Terno z Gorzowa Wielkopolskiego.

Najlepiej jednak czułem się ze swoją własną grupą. Wtedy mogłem zaspokoić swoje cygańskie ambicje. U nas, Cyganów, jest tak, że Cygan pomoże każdemu w biedzie, ale jeśli chodzi o muzykę, to każdy uważa, że jest najlepszy. Mówi się, że Rom jeszcze się nie urodzi, a już tańczy i śpiewa. Nasi bracia cieszą się, gdy występujemy, biją brawa, ale czasem nas przeklinają. Nie dlatego, że nas nie kochają, ale po prostu nam zazdroszczą.

Gdy po 1989 roku rozpadła się nasza Roma, stworzyliśmy zespół Don Vasyl i Roma. Zaangażowaliśmy kilku Polaków, pojawiła się perkusja, gitara basowa, wprowadziliśmy trochę rytmów disco polo i ludzie zaczęli masowo bawić się przy naszej muzyce. Nagle uzbierało się 11 złotych płyt. Mimo że zmieniliśmy nazwę zespołu na Don Vasyl i Gwiazdy Cygańskiej Pieśni, zawsze ktoś krzyknie "O! Don Vasyl i Roma przyjechali". Ta nazwa wciąż funkcjonuje w pamięci naszych fanów.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki