Filip Łobodziński: Reżyser wyzywał mnie od ch... - HISTORIA ŻYCIA

2013-08-20 4:00

Najważniejszy jego film - "Podróż za jeden uśmiech". To od niego zaczęła się wielka filmowa kariera młodego Filipa Łobodzińskiego (54 l.). Jednak jak się okazuje, praca na planach filmowych wcale nie należała do łatwych. Odwrotnie - stresowała młodziutkiego aktora.

Dziwna sprawa, ale niewiele pamiętam z realizacji "Podróży...". Pamiętam, gdzie kręciliśmy sekwencje. Jest taka scena pod Kazimierzem Dolnym. Stoimy na polu, przejeżdża baba wozem, w tej roli Jadwiga Chojnacka (+87 l.)... My z Heniem (Gołębiewskim - red.) mamy tam strasznie zasznurowane usta, ponieważ para z ust nam leciała, bo był październik... Przymrozek... a my przecież graliśmy, że są wakacje. Wszystkie próby robiliśmy w kufajkach, zdejmowaliśmy je tylko do zdjęć. Któregoś dnia, gdy spadł śnieg, reżyser Stanisław Jędryka (80 l.) był bliski apopleksji.

>>> Filip Łobodziński: Miałem 8 lat i poszedłem do pracy

Wspominam ten czas i dobrze, i źle. Jak zobaczyłem, na czym polega kręcenie filmu, nie miałem ochoty się w to bawić. Zbyt dużo nerwów, niedobrych emocji. Widziałem, jak ludzie wylatują z planu, jak niektórzy się upijają. To nie były fajne rzeczy. Ja jestem człowiekiem wrażliwym, mnie konflikty nie mobilizują.

Potem były "Stawiam na Tolka Banana" i "Poszukiwany, poszukiwana". W szkole nie musiałem nikogo przekonywać, czy jestem fajtłapowaty, czy nie, bo mnie znali. Ale bałem się, żeby nie uznali mnie za gwiazdora, bo niektórzy nauczyciele próbowali taką atmosferę kreować: "Łobodziński przyjeżdża kiedy chce, lekcje w dziwnym trybie robi". Wtedy musiałem przed całą klasą zdawać egzaminy z kilku przedmiotów naraz. To było stresujące. Miałem problemy z nauczycielkami. Jedna z nich była obrażona, bo jej córka nie dostała się do filmu, więc się na mnie wyżywała.

Największy stres był przy filmie "Abel, twój brat". To był mój pierwszy raz, a Janusz Nasfeter (†78 l.) był reżyserem-dyktatorem. Niektóre rzeczy wiedział, że zdobędzie przymusem.

Heniowi, gdy chciał, by przed kamerą się rozpłakał, powiedział, że matka mu umarła. Dla mnie z kolei trudny dzień przyszedł w scenie na targowisku z choinkami. Nie było śniegu, więc rozsypali naftalinę. Nie szło mi, zapominałem tekstu, więc Nasfeter w końcu powiedział: "Jak przede mną ch... nie zagrasz, to przed milicjantem zagrasz!". Metody niekonwencjonalne, ale był niezwykłym reżyserem. Jak przypomnę sobie, jak mnie wtedy straszył, to czuję zapach naftaliny.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki