Robert Makłowicz: Gotowanie jest dla mnie jak seks

2010-07-04 14:05

Można powiedzieć, że jest człowiekiem bardzo zmysłowym, bo zmysły to dla niego sens życia. Ale przede wszystkim - narzędzie pracy. Robert Makłowicz, dziennikarz, pisarz, krytyk kulinarny, kucharz, jest prawdziwym smakoszem życia, co, jak twierdzi, nie byłoby możliwe bez smakowania kuchni. Oczywiście wszystkimi zmysłami

- Czym jest dla pana jedzenie? Sama prosta czynność jedzenia, nad którą zwykle się nie zastanawiamy, tylko odruchowo podnosimy coś do ust...

- No właśnie, odruchowo. Jemy za szybko, bez celebracji, nie potrafimy cieszyć się jedzeniem. Ja rozumiem, że takie są czasy, że wszyscy się gdzieś spieszymy, ale na pewno, jeśli nie w ciągu dnia, to podczas weekendu udałoby się znaleźć czas na wspólny posiłek, podczas którego będziemy mogli nacieszyć zmysły tymi wszystkimi smakami, kolorami, odgłosami.

- Odgłosami? To już chyba przesada!

- A jednak. Bo jedzenie angażuje nie tylko wzrok, smak, węch, co oczywiste, ale też dotyk i, co może mniej oczywiste, słuch.

- Te chrupiące krewetki, trzeszczące w zębach? Albo cieplutka grzanka ze skórką przypieczonego sera?

- Właśnie. Ale nie tylko to mam na myśli. Na mnie działają nawet takie proste odgłosy związane z jedzeniem, jak dźwięk "bitego" mięsa, jajek na bekonie skwierczących na patelni... To naprawdę są radosne, a nawet seksowne odgłosy.

- Hm, zwłaszcza to... walenie tłuczkiem w mięso. Ale rozumiem, że jedzenie może dostarczać nam niesamowitych wrażeń i pogodnie usposabiać do życia. Pan ma opinię człowieka przyjaznego, takiego, który nikomu nie zrobi świństwa...

- Nie mnie to oceniać, ale istotnie patrzę na ludzi z życzliwością i staram się nie dostrzegać w nich wad. A to chyba działa i w drugą stronę, bo ludzie odpłacają mi tym samym. Nawet nieznajomi.

- Podobno jada pan również palcami?

- A czemu nie? Niektóre potrawy tylko wtedy smakują najbardziej. To takie pierwotne, instynktowne. Zabraniamy dzieciom jedzenia w ten sposób, a one właściwie wyczuwają, że tak poznaje się nowe rzeczy. Nie brońmy się więc przed chwyceniem w palce pieroga i wsunięciem go do ust.

- Mało kto wie, że jest pan również aktorem?

- To wielka przesada tak mówić, ale prawda, że wystąpiłem w "Lejdis" jako strażnik mniejszy. Miałem też swoje pięć minut w dubbingu, w filmie "7 krasnoludków".

- Rodzina też lubi jeść?

- Jakżeby inaczej! Uwielbiamy spotykać się przy wspólnym stole, do którego zawsze chętnie zapraszamy przyjaciół i znajomych.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki