Grażyna nie miała łatwego życia. Wyszła za mąż, mając zaledwie 19 lat, ale – jak przyznaje – jej partner nie był ideałem. Nie potrafił okazywać uczuć, a zaglądanie do kieliszka było codziennością. Małżeństwo przetrwało 41 lat, aż do jego śmierci.
Po odejściu męża Grażyna została sama. Próbowała znaleźć szczęście w programie "Sanatorium miłości", jednak żaden z panów nie był tym jedynym. Teraz wszystko wskazuje na to, że w końcu poznała swoją drugą połówkę! O swoim szczęściu seniorka opowiedziała w rozmowie z TVP.pl
Przeczytaj także: Grażyna z "Sanatorium miłości" przeszła przez piekło. W rodzinnym domu nie zaznała miłości
Niepozorna karteczka, która wszystko zmieniła
Udział w "Sanatorium miłości" miał być dla Grażyny nowym początkiem. Choć w programie nie znalazła miłości, los napisał dla niej piękniejszy scenariusz. Wszystko zaczęło się od... kartki w skrzynce.
Poznałam pewnego siedemdziesięcioletniego pana z Lublina, który oglądał naszą, siódmą edycję programu. Początkowo nie wiedziałam, jak on mnie znalazł, przez kogo? Jego kolega, który mieszka niedaleko mnie, przyjechał do mojego domu w Krzczonowicach, a następnie wrzucił do skrzynki numer telefonu i poprosił o kontakt
– opowiadała Grażyna w TVP.pl.
Grażyna ostrożnie podchodziła do nowej znajomości. Na początku nie wierzyła, że ktoś mógł się aż tak zaangażować.
Myślałam, że może to ZUS, albo elektryk zostawił numer. Sąsiadka wysłała mi jego numer. Oddzwoniłam. Przyznałam, że możemy rozmawiać na drodze przyjacielskiej. Co będzie potem? Tego nie wiem
– relacjonowała.
Ale mężczyzna nie odpuścił.
Drugi raz to on do mnie zadzwonił i powiedział tylko, że przyjedzie, zapakuje mnie i zabierze do siebie. Odpowiedziałam, że nikt mnie nie dostanie za gosposię i pielęgniarkę
– mówiła w rozmowie z portalem.
Finalnie jednak serce Grażyny wygrało z ostrożnością.
Chwyciliśmy ze sobą kontakt. Bardzo dobry kontakt i po prostu jesteśmy razem. Kazimierz, bo tak ma na imię, znalazł mnie 14 kwietnia, a 21 kwietnia zaczęliśmy już rozmawiać przez telefon. Potem na wideokamerce. Gdy byłam w Holandii, telefonowaliśmy do siebie po 3–4 razy dziennie
– zdradziła seniorka w rozmowie z TVP.pl.
Nowy rozdział w życiu Grażyny. Ukochany zamierza utrzymywać seniorkę
20 lipca Grażyna wróciła do Polski. Najpierw pojechała do Lublina – do Kazimierza. Dopiero później odwiedziła dom w Krzczonowicach.
On chciał już mnie wcześniej zabrać z Holandii, ale musiałam się wywiązać z umowy. Ale już koniec. Kazimierz powiedział mi, że ja nie muszę pracować, bo on mnie utrzyma
– wyznała Grażyna.
To ogromna zmiana w jej życiu – przez lata to ona musiała dbać o dom, opał, wodę i utrzymanie rodziny. Teraz czuje się zaopiekowana. Kazimierz, emeryt z Lublina, także nie kryje szczęścia.
Jestem bardzo szczęśliwy, że poznałem Grażynkę i że do mnie przyjechała. W Lublinie mam dużo znajomych, każdy chce ją poznać. Wszyscy się cieszą, że już nie jestem sam
– powiedział Kazimierz.
Grażyna dodała:
Zgadzamy się pod względem charakteru. Dogadujemy się. On jest strasznie za mną. Mój syn już go poznał. Łukasz był zachwycony inteligencją Kazia, porządkiem w domu.
Choć najbliższe wakacje spędzą osobno – Grażyna wcześniej zarezerwowała wyjazd do Jastrzębiej Góry – już planują wspólne podróże. Mężczyzna zapowiedział, że zamierza zabrać swoją ukochaną w jakieś miłe miejsce. Choć znają się krótko, seniorka mówi wprost o miłości:
Jestem szczęśliwa, bo oboje jesteśmy za sobą. Ciągnie jedno do drugiego, oj ciągnie. Jedno o drugim stale myśli. A teraz jesteśmy razem. Szczęście szukało mnie i znalazło. Jestem zakochana.