Joe Manganiello: Za co KOCHAM WAMPIRY

2011-10-08 4:00

Rozpoczął się czwarty sezon serialu "Czysta krew". Jedną z głównych ról - wilkołaka Alcide'a Hervaux, gra w nim Joe Manganiello.

- Co będzie się działo z Alcide'em w nowych odcinkach "Czystej krwi"?

- Z powodu kłopotów z watahą Alcide postanowił wyjechać z Missisipi. Przenosi się w okolice, gdzie mieszka Sookie (Anna Paquin - przyp.) i próbuje zacząć od nowa. Jednak niezależnie od tego, jak daleko uda mu się uciec, wilkołaki i tak go dopadną. Jego życie uczuciowe też bardziej się skomplikuje. Pomiędzy nim a Sookie pojawi się kilka przeszkód. Zobaczycie też jego zmagania z bestią, która drzemie w jego wnętrzu. Zda sobie sprawę z tego, że jest w nim ogromna siła, że ma w sobie cząstkę prawdziwego bohatera. Te dwa wcielenia będą musiały się zmierzyć. To było ciekawe do zagrania.

- Dołączył pan do obsady serialu w trzecim sezonie. Ekipa była zgraną grupą. Jak został pan przyjęty? Jak przebiegł pierwszy dzień na planie?

- Byłem bardzo zdenerwowany, bo "Czysta krew" to mój ulubiony serial. Chciałem być pewny, że wykonuję dobrze swoją pracę i niczego nie popsułem. Stresowało mnie też to, że w serialu było pięcioro, sześcioro głównych bohaterów i nie wiedziałem, jak zareagują na nową postać. Jednak wszyscy byli przyjaźnie nastawieni. Podczas mojego pierwszego dnia na planie kręciliśmy scenę przed domem Sookie. Pamiętam, że spojrzałem na ten dom, a tam była Anna Paquin w kostiumie. Pomyślałem sobie: "Człowieku, to Sookie i jej dom!".

- Pana rodzina pochodzi z Europy. Niedawno był pan w Polsce...

- Tak. Po raz pierwszy. Ale pochodzę z Pittsburgha, a tam żyje wielu Polaków. Dorastając, często jadałem pierogi i gołąbki - prawdziwe polskie jedzenie. Na dodatek jedna z moich nauczycielek ze szkoły średniej, która jako pierwsza zauważyła we mnie talent aktorski, była Polką i była bardzo podekscytowana tym, że tutaj przyleciałem. To ona pożyczyła mi kamerę, którą zrobiłem swój pierwszy film.

- Czy to prawda, że jako dziecko lubił pan filmy o wampirach, wilkołakach i potworach?

- Uwielbiałem filmy, w których były potwory. Jako dziecko bardzo było mi ich szkoda. Uważałem, że nikt ich nie rozumie, a one tylko potrzebują miłości (śmiech). Mama mi opowiadała, że kiedy miałem trzy lata, przebrała mnie za małego Draculę i zabrała do nawiedzonego domu, gdzie był wampir, który wyskakiwał z trumny i wszystkich straszył. Ja, zamiast uciekać, wdrapałem się do tej trumny, położyłem obok i zamknąłem wieko. To było bardzo dziwne. Potem poszedłem do katolickiej szkoły i siostry mówiły nam, że jak będziemy się mocno modlić, to Bóg spełni nasze prośby. Chodziłem codziennie do kościoła o 6 rano i prosiłem, żeby zamienił mnie w wilkołaka (śmiech). Byłem zawiedziony, kiedy to się nie stało. Ale 25 lat później, gdy dostałem propozycję zagrania Alcide'a, poszedłem do kościoła i powiedziałem: "Okej, dzięki, nie zawiodłeś mnie" (śmiech).

sobota, 22.00, HBO

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki