Krzysztof Pyzia i Jerzy Dziewulski zdradzają kulisy pracy polskiej policji!

2017-04-20 17:22

Jeden z najsłynniejszych policjantów w Polsce, po latach dał się namówić na zwierzenia. W rozmowie z Krzysztofem Pyzią, Jerzy Dziewulski (74 l.) opowiedział o kulisach pracy polskiej policji, zdradzając nieznane dotąd fakty. Jak doszło do tej współpracy i czy były naciski, by książka nie powstała - o to zapytaliśmy autora.

Jak doszło do Pana współpracy z Jerzym Dziewulskim? I kto wpadł na pomysł napisania książki "Jerzy Dziewulski o polskiej policji"?
- Jakieś trzy lata temu zadzwonił do mnie Michał Nalewski z wydawnictwa Prószyński i S-ka. Zaproponował mi napisanie książki z Jerzym Dziewulskim. Było tylko jedno „ale”. Trzeba było do tego namówić samego zainteresowanego. Dość szybko okazało się, że to nie będzie takie proste. Jerzy Dziewulski powiedział stanowcze nie. Usłyszałem, że nie jestem pierwszym, który przychodzi do niego z tą propozycją. Zapytałem czy mogę jeszcze kiedyś zadzwonić z ponowieniem propozycji. - Bardzo proszę - usłyszałem. I tak przez kolejne dwa lata co tydzień dzwoniłem i zawsze słyszałem to samo: - Nie, nie ma takiej możliwości. Może w przyszłości, ale teraz na pewno nie. Po wielu telefonach wykonałem ten kluczowy. - Tak, możemy wspólnie napisać książkę. Dwa miesiące później spotkaliśmy się po raz pierwszy i w towarzystwie dyktafonu i zaczęliśmy rozmawiać. Obiecaliśmy sobie, że nie ma ani głupich, ani bolesnych pytań. Albo szczerze, albo wcale. Po roku udało się. „Jerzy Dziewulski o polskiej policji” właśnie trafił do księgarń i Empików.

W książce opisujecie jak funkcjonuje polska policja, która jest dość zamkniętą, żeby nie powiedzieć hermetyczną grupą. Nie baliście się poruszać tego tematu? A może pojawiły się jakieś naciski, że lepiej będzie "go zostawić"?
- Jest wiele historii, o których przeciętny Polak nie ma pojęcia. A powinien, żeby mieć świadomość chociażby tego jak wygląda współpraca gliniarzy z prostytutkami, przechodzenie antyterrorystów na stronę gangsterów albo jak od kulis wyglądają negocjacje z terrorystami. To wszystko pojawia się w naszej książce. Nacisków żadnych nie było. Ani ze strony wydawnictwa, ani ze strony jakichkolwiek polityków mimo, że od pewnego czasu wiele osób z kręgów - również policyjnych - wiedziało o tym, że pracujemy nad publikacją. Brak tematów zakazanych to ogromny atut tej książki.

Słuchając opowieści pana Jerzego, co najbardziej Pana zaskoczyło, zszokowało?
- Historia z ukradzioną trąbką Tomasz Stańki, którą Jerzy Dziewulski odzyskał przy pomocy prostytutki. Do tego absurdy, nie tylko w policji. Kiedy dziś śmiejemy się z tego, że policjanci cieli konfetti z okazji przyjazdu ministra powinniśmy też wiedzieć, że kiedyś antyterroryści ganiali za kanarkiem, który uciekł z klatki. Co więcej, mało kto ma pojęcie jak łatwo można było podsłuchiwać w PRL-u. I to robili nasi szpiedzy, podsłuchując m.in. Amerykanów. W jaki sposób? Bardzo prosty. Ale więcej na ten temat nie będę zdradzał. Wszystko jest wyjaśnione  w książce „Jerzy Dziewulski o polskiej policji”.

Rozmawiał: Dawid Grądkowski

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki