Jak się zaczęła twoja przygoda z muzyką?
Jako młody chłopak dostałem od taty gitarę. Tak mi się spodobało, że zacząłem rozwijać swoje umiejętności gry na tym instrumencie. Co prawda do szkoły muzycznej nigdy nie uczęszczałem, ale mam za sobą kilka kursów i przede wszystkim praktykę. Przez wiele lat byłem muzykiem sesyjnym. Udzielałem się w wielu projektach w różnych zespołach. Dopiero cztery lata temu zacząłem występować na dużych scenach jako członek zespołu Rompey. Teraz stawiam bardziej na rozwój solowy i projekt LucasM.
Czy w związku z karierą solową zamierzasz porzucić grupę Rompey?
Nie. Mam nadzieję, że uda mi się kontynuować oba projekty jednocześnie, tak by się nie wykluczały. Na razie to się udaje i nikt nie narzeka.
Twój solowy start zbiegł się z wybuchem pandemii. Czujesz, że sytuacja w kraju trochę podcięła ci skrzydła?
Niestety wszystko zwolniło. Przede wszystkim nie było możliwości, żeby pokazywać się przed dużą publicznością. Nie siedziałem jednak z założonymi rękami. Cały czas pracowałem nad nowymi kawałkami, nagrywałem teledyski. Moja koncertowa playlista cały czas zapełnia się kolejnymi kawałkami. Teraz kiedy zdjęto obostrzenia trochę się ruszyło. Miałem kilka występów jako LucasM. Zauważyłem bardzo pozytywny odzew ludzi. Cieszę się że mogę dzielić się z ludźmi swoja pasją.
W jakim gatunku muzycznym chciałbyś się osadzić?
Całkiem nieźle odnalazłem się w gatunku disco, choć ci którzy zapoznali się już z moją twórczością na pewno nie zaliczą jej do typowego disco polo. Powiedziałbym, że to bardziej disco z rockowym brzmieniem gitary. Mam też na swoim koncie kilka coverów, w których też przeważa rockowy styl.
Jakie jest twoje życiowe motto?
Nigdy nie wolno się poddawać. Zawsze trzeba walczyć o swoje marzenia.
Zespołów na rynku muzyki disco jest cała masa. Odczuwasz na plecach oddech konkurencji?
Konkurencja zawsze była, jest i będzie. Trzeba po prosu robić swoje. Każdy ma swoją mniejszą lub większą rzeszę odbiorców. Mnie obecność na rynku innych zespołów bardziej motywuje niż stopuje.
Masz jakąś alternatywę na wypadek, gdyby jednak nie dało żyć się z muzyki?
Mam opanowany montaż. Swoje teledyski sam składam. Chętnie robię to też dla innych. Z wykształcenia jestem informatykiem, więc nie martwię się o swoją przyszłość. Zresztą nawet teraz pracuję w pewnej firmie na etacie.
Twoja najnowsza piosenka nosi tytuł „Bez happy end”. Czyżbyś nie wierzył w szczęśliwe zakończenia?
Myślę, że prawdziwe szczęście tkwi w życiu, a nie w piosenkach, choć mam nadzieję, że utwór przypadnie do gustu wielu odbiorcom.
Rozmawiała M. Rokita