Magdalena Środa o ostatnich chwilach Kory: Rozpaliliśmy szamańskie ognisko

2018-08-06 10:26

Mało kto wiedział, że znana feministka Magdalena Środa (61 l.) przyjaźniła się z Korą Sipowicz (+67 l.). Panie poznały się 15 lat temu w Klubie 22, w którym udzielały się Olga Lipińska, Hanna Suchocka, Bożena Walter i Grażyna Torbicka. Od razu przypadły sobie do gustu.  Korę i Środę połączyła walka o prawa kobiet i... niechęć do dzieciństwa. Słynna filozof była w domu Sipowiczów, gdy artystka umierała.

Prof. Magdalena Środa

i

Autor: Marcin Gadomski Prof. Magdalena Środa

Magdalena Środa wyjawiła jak wyglądały ostatnie chwile życia Kory. Zdradziła także, co piosenkarka przeszła w dzieciństwie. - Łączyła nas niechęć do dzieciństwa. Ludzie dzielą się na tych, dla których dzieciństwo jest utraconym rajem, i tych, dla których jest utraconym piekłem. Moje nie było piekłem, ale go nie lubiłam. Kora swoje nienawidziła. Z roku na rok coraz więcej o nim mówiła. To były strzępki wspomnień: bieda, choroba matki, sierociniec, samotność, cierpienie, opresja, zagubienie, molestowanie, próby samobójcze. Wyśpiewała ten strach i pokazała w jednym z najpiękniejszych swoich klipów ("Zabawa w chowanego") - pisze Środa w artykule w tygodniku "Newsweek".

Magdalena Środa podkreśliła, że Kora była antyklerykalna i nienawidziła religijnej obyczajowości. Wszystko przez pobyt w sierocińcu, który prowadziły zakonnice. Pozostawił w niej antykatolickie piętno na całe życie. - Nienawidziła kleru, religijnej obyczajowości, hipokryzji, kościelnej hierarchii, obłudy, pychy. I żadne warunki, nawet jej umieranie, nie zmieniły tego negatywnego nastawienia - napisała feministka.

Kamil Sipowicz, mąż Kory, wspominając o jej śmierci, wspomniał, że artystka nie przyjęła ostatniego namaszczenia. Była wierna naturze. To właśnie wokół swojej ukochanej przyrody i zwierząt umarła w domu w Bliżowie. W odchodzeniu towarzyszyła jej rodzina i przyjaciele. Na Roztoczu nie zabrakło także Magdaleny Środy. - Gdy tydzień przed jej śmiercią wybierałam się na Roztocze i powiedziałam Krzysztofowi, mojemu mężowi, który dobrze znał Korę: "Jadę do niej, ona umiera", odpowiedział: "To niemożliwe. Boginie nie umierają". Odchodziła w noc, w która wszyscy na świecie gapili się w niebo, na księżyc. Symbol kobiecych mocy. Długo się chował, znikał, a potem spektakularnie odsłaniał. Rozpaliliśmy "szamańskie" ognisko, postawiliśmy na łące lunetę, choć i tak gołym okiem było lepiej widzieć tę przemianę. Opowiadaliśmy jej o niej, trzymając za rękę, głaszcząc, szepcząc. Nie było już kontaktu, ale musiała nas słyszeć. Boginie słyszą wszystko. I nie umierają - zakończyła Magdalena Środa.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki