Maja Ostaszewska o Beatce z Przepisu na życie: Nie jest sztywniarą, widać, że jest NAMIĘTNA

2011-11-22 3:00

Przed premierą serialu "Przepis na życie" jej udział w tej produkcji był wielkim zaskoczeniem. Maja Ostaszewska (39 l.) była bowiem dotąd specjalistką od trudnego repertuaru. Rola Beaty pokazała, że ta znakomita aktorka ma też niezwykły talent komediowy

- Wątek Beaty i Andrzeja, wbrew wszelkim oczekiwaniom, zdobył ogromną sympatię widzów…

- Na początku było to dla mnie zaskakujące. Liczyłam się z tym, że widzowie nie będą mnie lubić, bo odebrałam męża Ance, głównej bohaterce, kobiecie bardzo ciepłej i dobrej. Sympatia dla Beatki jest dla mnie bardzo zaskakująca. Tak samo jak odbiór serialu. To, że przekrój wiekowy widzów jest tak ogromny, no i że ludziom naprawdę się on podoba. Za to lubię "Przepis" - z jednej strony jest życiowo, z drugiej ma on w sobie bardzo dużo ciepła, przymrużenia oka. Jest bardzo fajnie napisany i - co chyba najważniejsze - niestereotypowo. Wiele rzeczy jest zaskakujących, co daje nam ogromną przyjemność grania.

- Sukces pomaga wam w pracy nad kolejnymi odcinkami?

- Z jednej strony pomaga, bo dodaje skrzydeł. Kiedy wkładamy w coś bardzo dużo serca, a tak było w przypadku całej ekipy pracującej przy serialu, i dowiadujemy się, że odbiór naszej pracy jest tak wspaniały, to nie może być inaczej. Z drugiej strony jednak jest pewien ciężar i obawa, żeby nie zawieść oczekiwań. Często przecież jest tak, że kiedy realizuje się kolejną część pewnej całości, to może ona stracić na świeżości.

W moim odczuciu - kolejny sezon "Przepisu na życie" na pewno nie zawiedzie fanów. Na pewno nie muszą się obawiać nudy, bo nadal będzie zaskakująco.

- Beata i Andrzej są gotowi na stworzenie rodziny?

- Myślę, że najbardziej zabawne w tej parze jest to, że oni są dla siebie stworzeni. Tak naprawdę są całkowicie gotowi na dziecko, ale zachowują się, jak przysłowiowy żuraw z czaplą. Mają przebłyski, kiedy są pewni siebie nawzajem, ale pewnie jest to dyktowane tym, że bardzo się kochają - ciągle są o siebie bardzo zazdrośni, o coś się podejrzewają.

- Ale widzowie nie muszą się chyba obawiać? Będzie happy end?

- Jedno jest pewne, będzie bardzo burzliwie. No i jednocześnie śmiesznie. Pojawią się podejrzenia, zazdrość, kompletnie bezpodstawne. Ale to jest komiczne, bo znając już postaci Andrzeja i Beatki, możemy sobie wyobrazić, jak to się u nich objawia.

- Lubi pani Beatę?

- Uwielbiam. Ponieważ większość mojego repertuaru to role ciężkie, trudne. Zagranie Beaty jest dla mnie czystą przyjemnością. Mam z tej pracy naprawdę bardzo dużo frajdy. W samej postaci lubię to, że - paradoksalnie - nie jest cyniczna. Ona knuje, ale w bardzo prostolinijny sposób. Bardzo lubię jej zmienność - mam nadzieję, że jest to zabawne, iż raz potrafi być bardzo stanowcza i pedantyczna, a z drugiej strony ma w sobie spontaniczność. Nie jest też sztywniarą w relacjach miłosnych, widać, że jest namiętna.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki